Klimat najlepszy na całych targach Poznań Game Arena, czyli demo The Invincible

The Invincible demo recenzja – screen z gry, jakieś niepokojące pomieszczenie, na pierwszym planie martwy kosmonauta

W tej recenzji dema The Invincible nie znajdziecie zbyt wielu spoilerów ani szczegółowego opisu rozgrywki – będzie za to nieco narzekania i trochę więcej euforii.

Niezwyciężony to pierwszoosobowa gra w klimacie atompunkowym – zaawansowane urządzenia w produkcji będą wyłącznie analogowe, bo w tym uniwersum nie nastąpiła rewolucja cyfrowa. Pisałyśmy o niej już przy okazji kolejnych zwiastunów. Produkcja bazuje na świecie stworzonym przez Stanisława Lema w książce o tym samym tytule. Ma to być prequel do wydarzeń opowiadanych w powieści. Grę tworzy nowe studio, Starward Industries, a wydawać ją będzie 11 bit studios. Science fiction nie jest moim ulubionym gatunkiem, jednak jako że retrofuturyzm już pociąga mnie bardziej, to bardzo chciałam napisać małą recenzję dema The Invincible.

W pewnym momencie miałam wrażenie, że wszystko się sprzysięgło przeciwko temu pomysłowi. Najpierw dostałyśmy wersję demonstracyjną do ogrania przed PGA, a mój komputer odmówił uruchomienia się. Prawdopodobnie padł procesor, co będzie dość istotnym wydatkiem. Uznałam, że zagram sobie na targach, w końcu po to tam jadę, prawda?

The Invincible, demo, recenzja – screen z gry, analogowe urządzenie, skały, perspektywa FPP

Z pechem walczy się uporem

W sobotę rano dorwałam się do pierwszego lepszego komputera, który niestety okazał się przeklęty. Najpierw wyłączył się po 10 minutach grania, za drugim razem – nie zdołałam sprawdzić nawet mapy! Za trzecim zobaczyłam jakąś 1/3 dostępnej rozgrywki i właśnie zaczęłam się wkręcać, kiedy… no, zgadnijcie. Poszłam już dalej.

The Invincible - recenzja dema, selfie redaktorki na stoisku 11 bit studios podczas ogrywania wersji demonstracyjnej gry, w tle monitor i pad na czerwonym standzie

Jednak produkcja zainteresowała mnie na tyle, że przyczaiłam się również w niedzielę rano i tym razem udało mi się zobaczyć wszystko, co przygotowali twórcy. I ludzie, co to będzie za gra! Niesamowity klimat panujący na Regis III, czyli planecie, na której toczy się akcja, jest jednocześnie przerażający i pociągający.

I nie chodzi tu nawet o współgrającą z fabułą grafikę, a o klimat, który udało się stworzyć. Wcielamy się w Yasnę (dodatkowy plus za protagonistkę kobietę!), charakterną astrobiolożkę. Ze zdalną pomocą astrogatora eksploruje ona tajemniczą planetę. Szczerze powiedziawszy, to nie wiadomo, czy jest bardziej przerażona, czy zafascynowana tym, co tam odkrywa.

W poszukiwaniu interakcji

Pod względem mechaniki produkcja wymaga jeszcze trochę dopracowania. Nieintuicyjne wydaje mi się automatyczne schodzenie ze skarpy (wystarczyło podejść wystarczająco blisko) i trochę mnie to na początku zdezorientowało, chociaż po zastanowieniu się musiałam przyznać, że z perspektywy pierwszoosobowej zobaczyłam faktycznie to, co widziała bohaterka – swoje ręce i nogi zeskakujące uważnie na grunt poniżej.

Demo opierało się głównie na powolnej i uważnej eksploracji, podczas której czasem trzeba było długo szukać symbolu, na który nakierowywało się kursor. W ten sposób odpala się kolejne dialogi albo posuwa fabułę do przodu. Czasem widzimy już, gdzie będziemy iść dalej, ale gra jeszcze nam nie pozwala, bo pożądana opcja pojawia się dopiero po zaliczeniu konkretnej interakcji. Co ciekawe, demo było niezwykle liniowe, produkcja ostatecznie ma się o wiele bardziej rozgałęziać. Twórcy planują co najmniej kilka różnych zakończeń, które będą uzależnione od naszych decyzji.

Za drugim razem, zanim gra się wyłączyła, miałam też problem, bo nie udało mi się w ogóle odnaleźć symbolu interakcji, nie mogłam więc ruszyć i nawet zacząć dema. Przyznaję, że bywało to frustrujące w niektórych miejscach – czasem musiałam się nieźle nachodzić, żeby zajść przedmiot z odpowiedniej strony i móc iść dalej.

Nasz zachwyt (połowa delegacji ogrywała to demo!) wzbudziła dopracowana analogowa mapa, którą Yasna uzupełnia w miarę swoich postępów. Jej forma bardzo sprzyja immersji. Nie jest tak, że mapę włącza graczka lub gracz i mamy osobną planszę. To bohaterka ją wyciąga, żeby coś sprawdzić. Mały szczegół, a jak cieszy!

The Invincible, demo, recenzja – screen z gry, strzelający robot

Jasna lampa nade mną, prawo moralne we mnie

Pojechałam Kantem tylko dlatego, że irytujące było oświetlenie na targach – za trzecim razem nade mną świeciła bardzo jasno lampa, przez co w ciemnych pomieszczeniach zupełnie nic nie widziałam i kręciłam się w kółko, próbując coś znaleźć dosłownie po omacku. Za to jednak w żadnym razie nie obarczam winą deweloperów, po prostu gdy w zaciszu własnego domu będę grać w pełną wersję – zasłonię okna i wyłączę światło.

Najciekawsza w tej grze jednak nie jest eksploracja, nie są to nawet dopracowane atompunkowe urządzenia. Najbardziej zafascynowało mnie świadome wykorzystywanie tematów podejmowanych przez Lema. Już kilkudziesięciominutowe demo pobudza do refleksji. Czy ekspansja kosmiczna jest w ogóle moralna? Czy jako ludzkość powinniśmy oceniać wszystko, co spotkamy, przez pryzmat tego, co wiemy o naszej cywilizacji? A może to za mało? Czy to, że uważamy się za istoty rozumne, daje nam prawo do decydowania o istnieniu lub zniszczeniu innych kultur i cywilizacji? Z tymi pytaniami Was zostawię.

The Invincible, demo, recenzja – screen z gry, bohaterka trzyma zdjęcie, w oddali sonda

The Invincible ma mieć swoją premierę już w przyszłym roku. Za udostępnienie dema (pewnie jak już naprawię komputer, zagram sobie jeszcze raz) dziękujemy zespołowi z 11 bit studios!

Scroll to Top