Odpręż się i pozwól płynąć swej kreatywności, niczym wodom w Tiny Glade – opowiemy Wam w tej recenzji, czy warto tutaj odlecieć.
Urocza, bajkowa produkcja Pounce Light przyciągnęła nie jedną grajmerkę podczas któregoś z festiwali dem. Swoim powabem i pięknymi grafikami obiecywała naprawdę dużo, a poziom zrelaksowania podczas rozgrywki miał osiągać zawrotne wyniki. Niestety, mam pewną uwagę, która czasami trafia się cozy tytułom (a ja uwielbiam cozy tytuły). Tiny Glade jest dla mnie po prostu nudne, co rozwinę w dalszej części tej recenzji. Ale nie sama, bo skoro gra zbiera tak świetne opinie wśród graczy, to może warto też rzucić na nią jeszcze drugą parą oczu, w tym wypadku Klaudyny – Wielkiej Mistrzyni Sztuki Cozy (która napisała niedawno świetną recenzję Włóczykij: Melodia Muminków).
Zbuduj swoją wioskę
Rozgrywka jest bardzo prosta w swoich założeniach. Dostajemy kawałek polanki ukrytej wśród drzew i przy użyciu dostępnych narzędzi budujemy. Co takiego? Wioskę, zamek, ruiny, łąkę, przydrożny domek – nie ma tu żadnego celu. Po prostu zapełniamy wolną przestrzeń tak, jak nam się podoba. Nie potrzebujemy ekonomii czy zarządzania, a nasze budowle nie muszą mieć sensu, bo nikt tego nie sprawdza. Po prostu sobie „rysujemy” świat, mamy pełną dowolność (ograniczoną narzędziami, ale o tym potem) i nikt nam nie wchodzi w paradę, nie przyjeżdża poborca podatkowy, a obywatele nie głodują.
Narzędzia do wszystkiego
W dolnej części ekranu mamy pasek narzędzi, z którego wybieramy, co wybudujemy. Możemy postawić kondygnacje z cegieł w różnych kształtach i rozmiarach, stawiać dachy, murki i płotki, budować okna i drzwi, wykopać jezioro czy zasypać ziemię kwiatami. Teraz już chyba przeszło to przez Wasze myśli: „Trochę mało”. Ano, mało. Jasne, są pewne możliwości edycji tego, co postawiliśmy na polance, ale bardzo daleko tu do Simsów. Ba, daleko tu do jakiejś większej dowolności, bo wszystko jest stworzone w stylu à la średniowiecznym.
Budynkom możemy dość swobodnie nadawać kształt i wielkość, ale pozostałe rzeczy są już ograniczone. Zapomnijcie o powiększaniu okien albo drzwi. Łącząc ze sobą przedmioty, możemy otrzymywać ich nowe wersje (czasami dzieje się to po kliknięciu na nie prawym przyciskiem myszy), ale nie jest to zwariowana liczba. Ciężko mi było nawet na coś wpaść, bo gra nie rozpieszcza samouczkiem, a raczej każe „samodzielnie eksplorować możliwości”. Mnie to szybko znużyło i wymęczyło.
Zrób ładnego screena
Dla fanów sztuki robienia artystycznych zrzutów ekranów ta gra może być naprawdę czymś wielkim. Tiny Glade ma bardzo rozbudowany tryb robienia screenów, pozwala na nakładanie wszelakich filtrów, zabawę oświetleniem, teksturą obiektów itp. Niezależnie od tego, ile pracy włożycie w swoją miejscowość czy w ustawianie „aparatu”, Wasze zrzuty i tak będą bardzo ładne. Bo to bardzo śliczna, plastyczna produkcja, która mnie nudzi, ale robienie foteczek szczerze mi się podobało i dawało satysfakcję.
Dla kontrastu: spojrzenie Klaudyny
Od samego początku miałyśmy z Magdą mocno podzielone zdania odnośnie do Tiny Glade. Tam, gdzie ja spędzałam cudowny czas – ona się nudziła. Tam, gdzie ja widziałam zalety – ona widziała wady. I właśnie za to kocham bycie częścią grajmerkowej redakcji – bo możemy godzinami nawijać o grach i porównywać ze sobą swoje wrażenia.
Tiny Glade wyląduje na liście moich ulubionych gier 2024 roku. To, jak bardzo potrafi mnie zrelaksować, wyciszyć i uspokoić, jest niesamowite. Ale gier typu cozy mamy ogrom – co więc sprawiło, że polubiłam właśnie tę?
Przede wszystkim: ten głęboko ukryty potencjał. Kiedy już myślisz, że nie da się wycisnąć z tej gry więcej, nagle odkrywasz kolejne nietypowe połączenie z udziałem komina czy lampy i okazuje się, że tam, gdzie wybór opcji wydaje się drastycznie mały, nagle jest ich dużo więcej. Może wręcz… nieskończenie więcej?
Nie ma mostów? Zrobisz je samodzielnie. Nie ma wielkich murowanych schodów? Zrobisz je. Chcesz połączyć dwa budynki girlandą? Zaskakujące, ale to także da się zrobić. Potrzeba sporej dawki cierpliwości i zmysłu odkrywcy, aby zobaczyć, ile może zaoferować ten tytuł. Ewentualnie można odpalić jedno z imponujących wideo z Tiny Glade na TikToku czy YouTubie, aby uświadomić sobie, jak niesamowicie pięknie inni potrafią wykorzystać wszystko, co gra ma do zaoferowania.
Zresztą sam fakt, że Tiny Glade nie oferuje wielkiego wyboru elementów ma też swoją zaletę. Jaką? Nie muszę poświęcać długich minut na zastanawianie się, co wybrać. Tak, rozpieszczona przez ogrom innych gier, mam ochotę porównać dziesięć modeli przydrożnych lamp. Ale to, że takiej opcji nie ma, ściąga mi z głowy pewien rodzaj presji i wspiera w relaksującym ogrywaniu.
Co jeszcze w niej lubię?
Tym, co przyciągnęło mnie do Tiny Glade, jest możliwość projektowania przytulnych osad i uroczych chatek. To, że w grze kryje się większy potencjał i inni potrafią stworzyć tam Hogwart czy warszawską Starówkę, było bardzo przyjemnym odkryciem. Ów aspekt społecznościowy wokół tej produkcji jest dla mnie zresztą jednym z zachwytów. I pozwala mi wierzyć, że twórcy poczują się zobligowani do rozwijania gry i oferowania nam kolejnych ulepszeń.
Już teraz bardzo lubię opcję Motywu Dnia, dostępną z poziomu menu. Jeżeli akurat nie mam własnej wizji, mogę skorzystać z inspiracji od twórców i odkryć coś nowego. A pomysły tam są naprawdę fantastyczne! #TinyDaily to też jeden z argumentów przemawiających za tym, że gra ma zawsze coś nowego do zaoferowania. Nie masz wizji? Nie masz natchnienia? Nie ma sprawy, nie musisz wymyślać na siłę – po prostu zacznij z tym, co dla ciebie przygotowali twórcy. I tak każdego dnia.
Za kolejny plus uważam fakt, że gra niczego ode mnie nie wymaga. Żadnej presji czasu, żadnych ograniczonych budżetów, żadnego wyścigu po order z ziemniaka. A wszystko to wśród uroczej grafiki i przyjemnej muzyki. Dodatkowo, samo stawianie elementów jest bardzo łatwe. Chcesz przeciąć murek ścieżką? Poprowadź ją i zobacz, jaki efekt zastaniesz. Chcesz, aby okno było nieco bardziej wypasione? Kliknij parę razy i daj się zaskoczyć. Proste i urocze.
I jeszcze to udźwiękowienie! Cegły, kwiaty, drewno – wszystko tu wydaje dźwięk. I to nawet w momencie, w którym cofamy swój ruch. Coś cudownego!
Ale są też wady…
Wady? Dla mnie głównym problemem jest brak wersji na macOS, co mocno ogranicza mi możliwość spędzania czasu z tym tytułem. Wariant na Steam Deck niestety też nie jest rozwiązaniem – bo po prostu jest ciężki w obsłudze.
Z przyjemnością ograłabym DLC do Tiny Glade, żeby spędzać z tą grą więcej czasu w rozmaity sposób. Domyślam się, że po spędzeniu w niej kilku, kilkunastu godzin, ktoś może czuć lekkie znużenie. Tym bardziej, że samych elementów w menu nie mamy zbyt wiele. Ale dla mnie jedynym wyraźnym brakiem jest opcja powielania większych elementów. Jeżeli zbudowałam wieżę, to chciałabym móc ją skopiować i postawić po drugiej stronie. Niestety pozostaje mi budowanie od zera. Na pewno wiele osób uzna to za coś przyjemnie relaksującego. Ale dla kogoś tak niecierpliwego jak ja – stanowi to jednak lekkie utrapienie.
Poza tymi wadami – Tiny Glade ma specjalne miejsce w moim sercu. To wyjątkowa, urocza i mocno niepozorna gra, która oferuje więcej niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać.
Czy mała rzecz tak cieszy? Tiny Glade – finalne wrażenia
Jak widać rozstrzał naszych opinii jest potężny, więc rodzi się jeden wniosek – trzeba samemu sprawdzić, czy ta gra to nasza bajka. Tiny Glade potrzebowało dwóch osób o odmiennych cozy preferencjach do napisania recenzji, z której to Wy wybierzecie, czy dać szansę temu wioska-builderowi czy nie. Trzeba przyznać, że twórcy bardzo dbają o swój malutki tytuł, stale wrzucają patche z poprawkami, więc kto wie, może Klaudyna doczeka się kopiowania budynków i upragnionego DLC. Ale ja w nie raczej nie zagram.