Bardzo dużo spodziewałam się po najnowszej produkcji Bandai Namco. Niestety zamiast dobrej zabawy czekało mnie rozczarowanie. Gra Unknown 9: Awakening niezwykle mnie zawiodła, o czym opowiem Wam w tej recenzji.
Ostatnio na rynku pojawił się tytuł, w którym główną rolę otrzymała ta sama aktorka, która w Wiedźminie od Netflixa zagrała Yennefer. Niestety szybko okazało się, iż Anya Chalotra nie ma szczęścia do projektów w jakich bierze udział, ponieważ produkcja jest równie kiepska jak serial. Aczkolwiek były w niej też dobre elementy. Jak całościowo prezentuje się ta gra? Mam nadzieję, że moja recenzja Unknown 9: Awakening odpowie na to pytanie.
Motyw stary jak świat
Unknown 9: Awakening to przygodowa gra akcji, która zabiera nas do Kalkuty. Wcielamy się w dziewczynę imieniem Haroona. Posiada ona niezwykłe moce polegające na kontrolowaniu tego, co niewidoczne. Dzięki temu, podczas rozgrywki otrzymujemy do dyspozycji ciekawy wachlarz umiejętności do wykorzystania. Dodatkowo bohaterka ma możliwość podróżowania do innego wymiaru zwanego Uskokiem. W trakcie zabawy niejednokrotnie trafimy do tej krainy i to właśnie te podróże wspominam najlepiej.
Z początku fabuła była nijaka i nieciekawa. Podobną sytuację miałam podczas ogrywania Cyberpunka 2077: Widma Wolności (recenzja dostępna na naszym portalu). Jednak w produkcji naszego rodzimego studia z czasem historia zaczyna się rozkręcać i nabierać kolorytu. Niestety w produkcji Bandai Namco tego zabrakło. Do samego końca produkcji przysypiałam z nudów. Fakt, znalazły się dwa fajne plot twisty, ale to za mało, aby uznać tę opowieść za dobrą.

Natomiast cel protagonistki jest stary jak świat. Chodzi mianowicie o zemstę. I nie uważam, aby ten motyw był zły, ale w produkcji Unknown 9: Awakening miałam wrażenie, że potraktowano go po macoszemu i osobiście kompletnie go nie kupiłam.
Niestety sporym problemem w tytule od Bandai Namco był brak wyraźnych więzi między bohaterami. Jedyny moment warty uwagi to spotkanie głównej bohaterki z jej przyjacielem z dzieciństwa. Od razu było widać, iż mimo wielu lat rozłąki nadal troszczyli się o siebie i darzyli wzajemnym zaufaniem. Niestety trwał on krótko, a po nim znów wróciłam do sztucznych i mało wnoszących relacji.
Zmarnowany potencjał
Kojarzycie reklamy gier mobilnych? Pokazuje się na nich kawałki rozgrywki, które nie mają pokrycia z tym, co widzimy na ekranie po zainstalowaniu tytułu. Trochę podobnie poczułam się, kiedy odpaliłam Unknown 9: Awakening. Materiały promocyjne pokazywały piękne postacie oraz lokacje. I choć to drugie sprawdziło się w stu procentach, to już wygląd postaci pozostawiał wiele do życzenia. Bohaterowie wyglądali jak z plasteliny, a motion capture był tragicznie wykonany. Zdecydowanie było to jedno z moich większych rozczarowań graficznych tego roku.
Ścieżka dźwiękowa też mnie nie zachwyciła. Była ona nijaka, jak zresztą większość aspektów tej gry. Dodatkowo pod koniec produkcji muzyka zacinała się. Początkowo wzięłam to za jakiś dziwny zabieg artystyczny. Dopiero po chwili doszło do mnie, że faktycznie niektóre utwory chyba nie do końca się odtwarzały. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z taką sytuacją i niestety nie był to jedyny błąd, z jakim miałam okazję się spotkać, ogrywając Unknown 9: Awakening.

Produkcja Bandai Namco ma wiele za uszami. Szczególnie denerwujące były spadki klatek, które nagminnie psuły mi zabawę. Jednak szybko okazało się, że to nie koniec niespodzianek. Podczas pierwszego starcia mój oponent zamiast stanąć ze mną do walki, to zapadł się w tekstury. Niestety zmusiło mnie to do wczytania gry ponownie. Na moje nieszczęście podobna sytuacja powtórzyła się jeszcze co najmniej raz. Niejednokrotnie też moja postać nagle natrafiła na magiczną niewidzialną barierę, przez co nie mogła przejść dalej. To strasznie irytowało i sprawiało, że zamiast cieszyć się ładnymi krajobrazami, zastanawiałam się, czy coś się znów nie zepsuje po drodze.
Światełko w tunelu
Z pewnością gameplay to jedna z niewielu rzeczy, które udały się w najnowszej produkcji od Bandai Namco. Animacje walk były wbrew pozorom bardzo płynne, a same potyczki sprawiały mi dużo przyjemności.
Widać było, iż Unkown 9: Awakening była grą nastawioną bardziej na skradanie. Jednak nie byłam do niego zmuszona, co według mnie jest bardzo sporym atutem. Mogłam dzięki temu przejść tytuł w sposób, który bardziej odpowiadał.
Natomiast umiejętności Haroony urozmaicały rozgrywkę. Choć drzewko rozwoju nie było zbyt rozbudowane, to i tak dostałam wiele ciekawych zdolności do wykorzystania. Trochę przypominało mi to rozgrywkę w Banishers: Ghost of New Eden (recenzja jest dostępna na naszym portalu).

Mimo iż gameplay był jednym z lepszych aspektów gry Unknown 9: Awakening, to i tu nie obyło się bez potknięć. Podczas rozgrywki z większymi przeciwnikami walczyłam dwukrotnie. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby każde starcie wyglądało inaczej. Niestety, oponenci mieli dokładnie te same sekwencje ruchów oraz wykorzystywali identyczne zdolności, co podczas poprzedniej potyczki. Ponowne walki z wrogami były powtarzalne i wyjście z nich zwycięsko nie dawało żadnej satysfakcji, ponieważ już wcześniej miałam okazję wyuczyć ich ataków i odpowiednio na nie reagowałam.
Najgorsza gra roku? Finalne wrażenia z gry Unkown 9: Awakening
Szczerze mówiąc, bardzo ciężko było mi ocenić Unknown 9: Awakening. Nie jest to z pewnością kandydat na najgorszą grę roku, lecz sporo elementów można było zrobić lepiej. Fabuła w żadnym stopniu nie ciekawi, a pozbycie się chyba jedynej sensownej postaci pod koniec rozgrywki było strzałem w kolano. Dodatkowo kiepska optymalizacja również zniechęcała.

Mimo to widzę też plusy produkcji od Bandai Namco. Gameplay oraz piękne widoki to bezsprzecznie filary tej gry. Jednak czy tytuł zapada w pamięć na dłużej?
Niestety nie. Od zakończenia produkcji do napisania tego tekstu minęły tylko dwa dni, a ja już zdążyłam zapomnieć, o czym dokładnie była. Pamiętam jedynie zarys fabuły i dwa, no, może trzy dobre momenty, w których naprawdę działo się coś ciekawego. Dla mnie Unknown 9: Awakening to definicja przeciętnej gry i choć przejście jej zajęło mi jedynie około 20 godzin, to trochę żałuję poświęconego czasu. A szkoda, ponieważ tytuł miał mnóstwo potencjału, aby stać się wartościową i wciągającą przygodą.
Recenzja gry Unknown 9: Awakening powstała dzięki uprzejmości Bandai Namco. Dziękujemy za zaufanie.