Czy chcesz o tym porozmawiać? Vampire Therapist – recenzja gry

Biurko, na którym są różne przedmioty: zdjęcia, notes, rewolwer

Jeżeli macie pewne problemy i zastanawiacie się, jak wygląda terapia i czy warto ją podjąć, może Was do tego przekonać recenzja Vampire Therapist.

Nie zrozumcie mnie źle, to nie jest próba zbagatelizowania potrzeby dbania o zdrowie psychiczne. Chciałam w ten sposób podkreślić, że choć gra jest mocno przerysowana i miejscami zabawna, pozwala naprawdę zastanowić się nad wieloma kwestiami, przekonaniami i spojrzeniem na świat. Gdybym studiowała psychologię, ogrywałabym tę produkcję przed niektórymi kolokwiami. Jednakże, nawet jeśli nie jesteście amatorami tej dyscypliny naukowej, to i tak temat może Was zainteresować, czego chcę dowieść w recenzji Vampire Therapist

Podać Ci chusteczkę?

W omawianej visual noweli wcielamy się w Sama. Nasz wampir wydaje się być żywcem wzięty z Call of Juarez lub innej produkcji o kowbojach. Mężczyzna postanowił wyruszyć do Niemiec i zacząć pracę jako terapeuta. Może wysłuchiwanie innych przez wieczność brzmi jak coś bardzo obciążającego, jednak nie ma co wybrzydzać – niechęć do światła słonecznego mogłaby być problemem choćby w branży budowlanej, a żyć za coś trzeba. Sam zatem orze jak może. 

Screen z gry Vampire Therapist - dwaj mężczyźni siedzą na fotelach i rozmawiają, w tle pali się drewno w kominku.

Nasz protagonista posiada pewien zasób wiedzy, ale brakuje mu nieco warsztatu. Dlatego też trafia do Andromachosa, który przygotowuje go do pracy z przyszłymi klientami. Nasza terapia odbywa się w nurcie poznawczo-behawioralnym, dlatego głównie identyfikujemy zaburzenia poznawcze i próbujemy im zapobiec. Już padło we wstępie recenzji Vampire Therapist, że są to prawdziwe, znane z psychologii kwestie, jak choćby etykietowanie czy przypisywanie sobie nadmiernej odpowiedzialności za pewne wydarzenia. 

Nie mamy wpływu na innych, mamy wpływ na siebie

Kiedy odbędziemy już próbną sesję z Andromachosem, którego Sam nazywa Andym, gdyż nie potrafi poprawnie wymówić jego imienia, czas na udzielenie wsparcia wampirom. Pod skrzydła naszego bohatera trafią inni przedstawiciele tego samego gatunku z różnymi problemami. Naukowiec uzależniony od nieciekawych substancji, przewrażliwiony aktor, oceniająca koneserka sztuki oraz streamerka z kontem na OnlyZealots. Co ciekawe, ich prawdziwe trudności odkrywać będziemy partiami. Często to, na co najbardziej narzekają, stanowi wyłącznie fasadę. 

Jak przebiegają sesje? Sam wysłuchuje swoich gości i w odpowiednim momencie musi wskazać, co takiego najmocniej wychodzi na wierzch. Czasem wampiry tak mocno koncentrują się na własnej słabości, że zapominają o swoich mocnych stronach. W innych sytuacjach czują, że muszą coś zrobić, czy być jacyś. Jak zauważa nasz kowboj, zwykle jest to wyłącznie presja, którą same na sobie wywierają. Co ważne, jeśli źle zinterpretujemy wypowiedź rozmówcy i zaznaczymy niewłaściwy błąd poznawczy, nie zniszczymy relacji z pacjentem. Ukazuje nam się duch Andy’ego, który delikatnie podpowiada, o co mogło chodzić klientowi

Screen z gry Vampire Therapist - gracz ma za zadanie kliknąć zębami na szyję

Widzimy się za tydzień!

Sam musi dbać także o swoje zdrowie psychiczne, dlatego nie może spędzać czasu wyłącznie na pomaganiu innym. Po odbyciu sesji i omówieniu jej z naszym superwizorem musi się posilić. Towarzyszy temu dość upierdliwa minigierka. Idziemy do baru i możemy się wkłuć w parkę gotów, których niezwykle fascynuje możliwość napojenia wampira. Pojawia się grafika szyi oraz poruszające się zęby. Naszym celem jest kliknięcie wówczas, gdy znajdują się one na wysokości żyły naszego dawcy. O ile w przypadku mężczyzny sprawa jest dość prosta, tak kobieta ma na sobie choker, co znacznie utrudnia dostanie się do krwi. Gdyby w tej grze płynął czas, mój bohater umarłby z pragnienia, więc możecie się domyślić, jak mi to wychodziło. 

W grze pojawia się też druga minigierka. Da się ją uzasadnić fabularnie, ale w praktyce jest równie drętwa, co powyższa. Jest to medytacja, dzięki której pokonujemy natrętne myśli. Za pomocą myszki głęboko oddychamy i wypuszczamy powietrze. Równocześnie na ekranie widzimy, co takiego dręczy Sama w danym momencie. Kiedy już rozprawimy się ze wszystkim, czujemy ulgę razem z naszym bohaterem. 

Screen z gry Vampire Therapist - widok dziennika głównego bohatera

Śmiechoterapia

Choć gra porusza bardzo ważne tematy, jest w niej także sporo miejsca na humor. Sam, Jankes z krwi i kości, nie radzi sobie z wymową większości zagranicznych imion. Jego stylówka jest przedmiotem żartów w wielu dyskusjach. Andy po każdej skończonej sesji żegna się z nim zwrotem „spoczywaj w pokoju”. Klienci przylatują do gabinetu jako nietoperze i zmieniają formę dopiero na miejscu. Może Wam się wydawać, że to humor na poziomie polskich kabaretów i chłopa przebranego za babę, ale jako całość potrafi być naprawdę zabawna. Swoje robi także świetny voice acting oraz mimika postaci. 

W grze mamy jeszcze jedną opcję skorzystania z czegoś rozrywkowego, choć już na mniejszą skalę. Kiedy Sam wraca do swojej sypialni, którą jest naturalnie trumna, może zdecydować, co chciałby robić przed snem. Opcje są zasadniczo dwie, czyli krótka lektura lub obejrzenie TV. Każda z tych aktywności daje nam kolejną szansę na wysłuchanie czegoś ciekawego z ust kowboja terapeuty. 

Kiedy opowiadasz żart terapeucie, a on zapisuje coś w notesie zamiast się zaśmiać

Sesje psychologiczne trwają zwykle około godziny. To normalne, że psychologowie nie są w stanie wszystkiego zapamiętać. Podobnie nasz Sam także ma swój dziennik, który jest prawdziwą skarbnicą wiedzy. Znajdziemy tam opisane przez niego błędy poznawcze, łącznie z prostymi przykładami, a wraz z rozwojem rozgrywki również karty z danymi naszych klientów. Każda z nich zawiera podstawowe informacje na ich temat. 

Po kolejnych sesjach dochodzi nam więcej wiadomości, ale także otwartych pytań, na które będziemy sobie potem odpowiadać. Z pomocy dziennika można korzystać także w trakcie rozmowy. Dzięki temu nie musimy się martwić o to, że coś nam umknęło. Swoją drogą, notes Sama jest pisany w takim stylu, że od razu skojarzył mi się z brudnopisem Seana z Life is Strange 2 (której recenzję przeczytacie tutaj). Choć wraz z rozwojem gry się zapełnia, posługiwanie się nim jest bardzo poręczne i łatwe w obsłudze. 

Główny bohater rozmawia w gabinecie z aktorem z problemami

Ciszej nad tą trumną

Jak mawia Kohelet, „jest czas płaczu i czas śmiechu” (Koh 3,4a), a zatem w recenzji Vampire Therapist trzeba się odnieść także do wad. Sporo uwag odnosi się do różnic między tym, co mówiły postaci a napisami z ich kwestiami. Oczywiście były to zwykle parafrazy, nie coś totalnie innego, więc odbiorca miał co najwyżej dysonans, jednak na szczęście ma to zostać ujednolicone. Twórcy są otwarci na sugestie graczy, reagują na ich spostrzeżenia kolejnymi łatkami, więc pewnie niebawem wszystko zostanie naprawione i będzie właściwie funkcjonować.

Natrafiłam jednak na poważniejszy błąd, który autentycznie podniósł mi ciśnienie, ponieważ zmusił mnie do rozpoczęcia rozgrywki od zera. Na etapie kolejnych sesji terapeutycznych, gdy znamy już więcej błędów poznawczych, pojawia nam się plansza z kartą klienta. Wybieramy tu, z których narzędzi będziemy chcieli skorzystać. Zapisałam grę właśnie w takim miejscu, ale gdy chciałam wrócić do rozgrywki, wszystko się wyzerowało. Klikałam, gdzie tylko mogłam, jednak nie przyniosło to żadnego efektu. 

Screen z gry Vampire Therapist - Sam spotyka w barze kobietę

Jak dzisiaj było? Vampire Therapist – finalne wrażenia z gry

Nasza zabawa w psychologa nie jest zbyt długa, gdyż zamyka się w kilku godzinach. Jest dowcipnie, ale także refleksyjnie. Muszę przyznać, że w wielu z problemów odnajdywałam siebie. Etykietowanie czy pomijanie pozytywów nie są mi obce, a popadanie w skrajności to mój popisowy numer. Twórcy postarali się, by nawet te fikcyjne sytuacje potraktować z dystansem, ale też empatią. Autentycznie wiele ze słów Sama można przytulić do siebie

Problemem na pewno jest niska regrywalność. Po jednym przejściu wiemy już wszystko. Kiedy jednak przemęczymy minigierki, będziemy bezpiecznie zapisywać stan gry, wgryziemy się w fabułę niczym wampir w tętnicę. To bardzo ciekawa, choć miejscami absurdalna produkcja, ale i tak godna uwagi. Warto śledzić dalsze poczynania Little Bat Games, może jeszcze nas czymś zaskoczą.  

Recenzja Vampire Therapist powstała dzięki uprzejmości Little Bat Games. 

Scroll to Top