Vive la France! Banner of the Maid – recenzja gry

Banner of the Maid recenzja gry

Czy połączenie taktycznego RPG z visual novelą ma w ogóle rację bytu? Chińskie studio Azure Flame udowodniło, że jak najbardziej. Liczne zalety oraz pewne niedociągnięcia Banner of the Maid sprawnie wypunktuję dla Was w poniższej recenzji.

Przyznam, że o Banner of the Maid dowiedziałem się zupełnie przypadkowo, przeglądając jedno z wielu zestawień gier niezależnych na YouTube. Tytuł ten zainteresował mnie na tyle, że bardzo szybko zasilił moją steamową bibliotekę. Pierwsze chwile z grą sprawiały wrażenie, że dostanę powtórkę z The Banner Saga. Ale już po kilku pierwszych potyczkach wiedziałem, że Banner of the Maid to ukryty klejnot, chociaż nie do końca oszlifowany.

Pauline Bonaparte spotyka pierwszego sojusznika

Niech żyje rewolucja!

Fabuła gry prezentuje alternatywną wizję wielkiej rewolucji, która u schyłku XVIII wieku odmieniła oblicze całej Francji. Główną bohaterką opowieści jest Pauline Bonaparte, młodsza siostra słynnego wodza i przyszłego cesarza. Growy odpowiednik Pauline postanawia pójść w ślady brata i związać swoje życie z armią. Po ukończeniu nauki w akademii wojskowej świeżo upieczona pani oficer przybywa do Paryża, aby rozpocząć służbę. Nie do końca pewna swoich zdolności przywódczych dziewczyna bardzo szybko zostaje rzucona na głęboką wodę. Spektakularne, chociaż okupione stratami zwycięstwo w mieście Toulon sprawia, że Pauline zaczyna wyrastać na nową gwiazdę francuskiej armii.

Przy okazji odkrywa ona również drzemiącą w sobie moc oraz wpada na trop spisku zagrażającego całemu krajowi. Jednak to dopiero początek licznych perypetii mademoiselle Bonaparte, które naznaczone będą krwią, potem, ale i krótkimi chwilami słodkiej beztroski. Prezentacja kolejnych wątków fabularnych została tutaj przybrana w piórka visual noveli. Początkowo byłem dosyć sceptycznie nastawiony do takiego formatu, co wynika głównie z mojej ignorancji w stosunku do podobnego typu gier. Jednak z czasem te trwające nawet do kilku minut segmenty okazały się być bardzo potrzebną odskocznią od kolejnych batalii.

W politycznych rozgrywkach bierze udział wiele ważnych osobistości

Co tam, panie, w polityce?

Podobnie, jak we wspomnianym już The Banner Saga, tak i tutaj w sekcjach dialogowych podejmujemy pewne decyzje. Niektóre z nich budują nasze relacje z postaciami, inne znowu wpływają na reputację Pauline wśród kilku stronnictw. I jest to rzecz bardzo ważna. Zależnie od tego, której z frakcji przypodobamy się bardziej, zyskamy dzięki temu dostęp do innych przywilejów. Przykładowo klub jakobinów za oddane mu przysługi lub poparcie odwdzięczy się lepszym asortymentem broni palnej. Z kolei monarchiści mają dostęp do cennych artefaktów podnoszących statystyki oraz pozwalających awansować podległe nam jednostki.

Co istotne, warto opowiedzieć się po którejś ze stron. Postawa neutralna nie prowadzi do zdobycia najcenniejszych fantów, a wierzcie mi na słowo – będziecie ich potrzebować. Aby je odblokować, wpierw trzeba zebrać odpowiednią liczbę punktów reputacji. Jednak okazji do ich zdobycia nie ma na tyle, aby zbudować dobre relacje z każdą z pięciu frakcji. Jest to rozwiązanie, które w ciekawy sposób urozmaica rozgrywkę, bo wymaga od gracza klarownej wizji działania na dalszych etapach. Siłą rzeczy trzeba skupić się na historii, ponieważ beznamiętne przeklikiwanie dialogów szybko może wyjść nam bokiem.

Tytułowa chorągiew staje się znakiem rozpoznawczym oddziałów dowodzonych przez Pauline

Poza lepszym rynsztunkiem i zaopatrzeniem budowanie reputacji ściąga do nas coraz lepszych dowódców oraz otwiera furtkę do zadań pobocznych. Warto je wykonywać, ponieważ są one źródłem nie tylko cennych punktów doświadczenia, ale przede wszystkim pieniędzy, o które niełatwo. Każdy frank jest tutaj na wagę złota. Broń, dodatkowy osprzęt oraz szkolenie jednostek są naprawdę drogie, co nieustannie wymaga podejmowania ważnych decyzji. I swoją drogą, należy tutaj pochwalić konsekwentny model ekonomiczny. Gry RPG przyzwyczaiły mnie do sytuacji, w których prędzej czy później docieram do momentu, gdy pieniądze przestają mieć znaczenie. W Banner of the Maid wygląda to z goła inaczej. Tutaj środki finansowe są niezwykle cennym zasobem, i to do samego końca przygody.

Wojenko, wojenko, cóżeś ty za pani?

Prawdziwa zabawa zaczyna się dopiero wraz z wkroczeniem na pole bitwy. Pod tym względem dziełu Azure Flame najbliżej do gier z cyklu Fire Emblem. Powiedzieć, że Banner of the Maid jest w tym aspekcie grą wymagającą, to jak nic nie powiedzieć. Dla jednych, jak np. mnie, będzie to zaletą, dla innych już niekoniecznie. Jako osoba lubiąca podobne wyzwania przyznam, że w ogólnym rozrachunku Banner of the Maid oferuje bardzo satysfakcjonującą rozgrywkę. Wypada wspomnieć, że dla graczy nieszczególnie obytych z tego typu produkcjami przygotowano tryb Casual, który wybacza zdecydowanie więcej.

Malownicza wieś stanie się zaraz polem bitwy

System walki bazuje na z pozoru prostym założeniu, ale bardzo szybko okazuje się, że jest tutaj więcej głębi niż mogłoby się wydawać. Trzon naszej armii stanowią cztery typy formacji bojowych – po dwa rodzaje piechoty oraz kawalerii. Są one wspierane przez artylerię i kompanie reprezentacyjne pełniące tutaj rolę uzdrowicieli. Poszczególne typy wojsk zwalczają siebie nawzajem na zasadach podobnych do gry w papier, kamień i nożyce. Dla przykładu lekka piechota dzięki swej zwinności dobrze radzi sobie z piechotą liniową, ale jest łatwym celem dla kawalerii. Jednostki artyleryjskie potrafią siać prawdziwy postrach, jednak ich niska mobilność sprawia, że bez dodatkowej obstawy szybko mogą zostać wyeliminowane z walki.

Bitwy toczymy w trybie turowym, jednak nie atakujemy na przemian. W Banner of the Maid w trakcie swojej tury od razu przemieszczamy wszystkie jednostki. Daje to całkiem szerokie pole do manewru. Jeżeli odpowiednio rozstawimy nasze wojska, to w kolejnej turze możemy zadać przeciwnikowi druzgocące straty. Jest to, rzecz jasna, broń obosieczna, bo jeden błąd może wywołać efekt domina. Wbrew popularnemu powiedzeniu, atak nie zawsze jest najlepszą formą obrony. Działania trzeba planować bardzo starannie. Ich kolejność, a nawet typ podjętej akcji może często zadecydować o dalszym przebiegu starcia. Często lepiej poświęcić swoją kolejkę na przegrupowanie lub podleczenie rannych i pozwolić nieprzyjacielowi zaatakować nasze umocnione pozycje.

Francuskie oddziały dzielnie bronią niewielkiego miasta przed siłami nieprzyjaciela

Przed każdą bitwą możemy podejrzeć plac boju. Opłaca się wykonać taki rekonesans, ponieważ daje nam to sporo informacji na temat trudności, z jakimi przyjdzie nam się borykać. Dzięki zebranej w ten sposób wiedzy możemy lepiej dobrać własne oddziały. Początkowo mamy dostęp jedynie do kilku jednostek, jednak ich szeregi rozrastają się wraz z postępami w przygodzie. Chociaż kolejni dowódcy zawsze reprezentują, którąś z sześciu wymienionych klas, tak każdy z nich posiada jakąś unikatową zdolność. Co jednak najważniejsze każda z postaci jest użyteczna aż do samego końca gry. Ogólnie rzecz biorąc, dobór oddziałów powinien zależeć od naszych preferencji, jednak tutaj pojawia się najpoważniejszy zgrzyt, na jaki natrafiłem.

Na bitewnym szlaku

Banner of the Maid istotnie jest grą taktyczną, ale taką, która nie daje nam za wiele swobody. Kolejne batalie przypominają tutaj bardziej bitewne szarady aniżeli starcia, w których możemy wykazać się elastycznym myśleniem. Twórcy często w ten czy inny sposób narzucają nam pewną strategię działania. I chociaż nadal mamy pewien margines na improwizację, tak próba innego rozwiązania potyczki niż to sugerowane z reguły jest skazana na porażkę. Problem ten szczególnie widać w misjach, które narzucają nam limit czasowy na osiągnięcie zwycięstwa. Paradoksalnie pomimo tych restrykcji to właśnie tego typu zadania wspominam najlepiej. Emocje towarzyszące każdej turze sięgały wówczas zenitu i każdy nawet najmniejszy błąd mógł oznaczać porażkę.

Zmagania bardzo często przyjdzie nam toczyć w niesprzyjających warunkach atmosferycznych, jak np. śnieg

Przyznam szczerze, że rozwikłanie każdej z tych zagadek i to w dodatku bez strat własnych sprawiało mi mnóstwo satysfakcji. Banner of the Maid bardzo często bezlitośnie testuje nasze umiejętności. SI potrafi być niezwykle agresywne i ma w podorędziu sporo perfidnych zagrań. Wrogowie nie mają w zwyczaju opuszczać dogodnych pozycji oraz potrafią działać tak, aby wykrwawić nas z cennych zasobów. Z kolei ich zdolność do wykorzystywania każdego niedopatrzenia z mojej strony przyprawiała mnie momentami o bardzo szybkie bicie serca. Jak już wspomniałem, lubię tego typu wyzwania. Niemniej kilka razy odniosłem wrażenie, że gra aż za bardzo stara mi się dopiec. Twórcy lubią rzucać nam dodatkowe kłody pod nogi w najmniej oczekiwanym momencie.

Chociaż przeciwnik zawsze ma nad nami przewagę liczebną, to gra często lubi go poratować świeżymi oddziałami w określonej fazie bitwy. Dodatkowym utrudnieniem w walce są też inne czynniki, jak pogoda, ukształtowanie terenu lub jego typ. Deszcz i śnieg potrafią ograniczyć zasięg oddziałów, mgła widoczność, przez błoto trudniej się przedrzeć, zaś wysoka trawa może dać lepsze schronienie przed atakami. Co ciekawe, z pozoru niesprzyjające warunki da się przekuć w korzyść, jeżeli tylko właściwie podejdziemy do tematu.

Anne to jedna z głównych antagonistek w grze

Silny bądź! Jak tajfun, który obali mur

Odpowiednie wykorzystanie wojsk i warunków na polu bitwy to połowa drogi do sukcesu. Niezwykle ważnym aspektem jest dbanie od odpowiedni rozwój naszych podwładnych. W tym celu korzystamy z usług akademii wojskowej, która potrafi wszechstronnie ich wyszkolić. Do naszej dyspozycji oddano całkiem szeroki wachlarz umiejętności. Jednak każda z postaci może korzystać tylko z pięciu z nich jednocześnie. Niektóre zdolności zapewniają proste premie, jak np. dodatkowe punkty obrony lub ataku. Jednak z czasem zyskujemy dostęp do coraz lepszych zdolności, które oferują bardzo interesujące możliwości.

Dla przykładu, żołnierze lekkiej piechoty potrafią nauczyć się ignorować kary za poruszanie się po trudnych typach terenu. Z kolei piechota liniowa może odzyskiwać utracone punkty życia za likwidowanie wrogów lub wyprowadzenie ataku specjalnego. Dzięki temu możemy w dłuższej perspektywie zaoszczędzić np. na przedmiotach leczących. Umiejętnościami da się dowolnie żonglować spośród pakietu tych, które zostały wyuczone przez daną postać. Warto to robić, ponieważ niektóre z nich są bardzo sytuacyjne i przydają się tylko w określonych warunkach.

Na ekranie postaci w dowolnej chwili możemy podejrzeć wszystkie statystyki każdego z dowódców

Po osiągnięciu wyznaczonego progu doświadczenia każdy oddział może zostać awansowany. Aby tego dokonać, wpierw musimy zdobyć odpowiedni medal, a następnie poświęcić całkiem sporą sumę pieniędzy. Decyzje o awansach są jednymi z ważniejszych. Dzięki nim niektórzy z naszych podwładnych mogą wybrać jeden z dwóch wariantów ulepszenia swojej klasy. Pociąga to za sobą nie tylko premie do różnych statystyk, ale również adekwatne ulepszenia do pewnych zdolności. Awansowane jednostki mogą także zabrać większą ilość sprzętu bojowego, a tego nigdy za wiele.

Audiowizualna uczta

O ile gameplay nie jest wolny od pewnych niedociągnięć, tak oprawa audiowizualna jest absolutnie bezbłędna. Jako osoba zakochana w pixel arcie wprost nie mogłem się napatrzeć na tę grę. Dzieło Azure Flame ma jeden z najlepiej wykonanych oraz animowanych pixel artów, jakie widziałem ostatnimi czasy. Twórcy wyraźnie nie chcieli pójść na skróty w kierunku uproszczonych grafik. Ilość detali oraz płynność animacji robią niesamowite wrażenie. Jeżeli potrzebujecie w swoim życiu więcej równie ładnych gier co Banner of the Maid, to polecam też Fell Seal: Arbiter’s Mark (recenzja na stronie). Bardzo dobrze prezentują się także segmenty visual novelowe, które raczą nasze oczy pięknie narysowanymi postaciami i tłami.

Szarża zaciężnej konnicy solidnie przerzedzi szeregi wrogiej piechoty

W ślad za świetną grafiką idzie wcale nie gorsza muzyka. Ścieżka składa się z kilkunastu utworów utrzymanych w klimacie muzyki klasycznej. Już na wstępie wita nas urzekający motyw przewodni, który swoim tonem znakomicie oddaje charakter całej przygody. Obok podniosłych symfonicznych utworów znalazło się także miejsce dla kilku spokojniejszych kompozycji, które koją nas słodkim brzmieniem fletów oraz instrumentów smyczkowych. Jest to zdecydowanie jeden z tych soundtracków, których z powodzeniem można słuchać poza kontekstem rozgrywki.

Wspaniała była to przygoda. Banner of the Maid – finalne wrażenia z gry

Najwyższa pora na podsumowanie. Banner of the Maid jest dla mnie jednym z najmilszych odkryć ostatnich miesięcy. To naprawdę urocza i wciągająca gra, która zapewni Wam wiele godzin dobrej zabawy. Pomimo że historia kręci się głównie wokół destrukcyjnego zjawiska, jakim jest wojna, dzieło Azure Flame przemyca sporo pozytywnych wartości. Wypada również zaznaczyć, że większość najważniejszych postaci w grze to kobiety. Nie jest to zabieg przypadkowy, albowiem podkreśla on jedno z przesłań tej opowieści – kobiety potrafią dokonywać wielkich rzeczy.

Mokradła to wyjątkowo niewdzięczne pole bitwy

Trochę żałuję, że rozgrywka nie miała bardziej otwartego charakteru, bo przez to ten tytuł jedynie ociera się o wielkość. Niemniej, fani taktycznych RPG-ów znajdą tutaj sporo dobra. Pomimo pewnych ograniczeń, jakie czasami narzuca nam rozgrywka, jest to pozycja z pewnością warta Waszej uwagi. Dodatkową zaletą jest bardzo przystępna cena, bo grę można kupić już za nieco ponad 70 zł. I żywię szczerą nadzieję, że niniejsza recenzja zachęci Was do wypróbowania Banner of the Maid. Ta gra to kolejny dowód na to, że niezależni twórcy nadal mają sporo do powiedzenia.

Scroll to Top