Więc chodź, zaczaruj mój czas! Iron Danger – recenzja gry

iron danger okładka

To istny Gambit królowej do dźwięków Cher śpiewającej If I Could Turn Back Time.

Stworzenie czegoś nowego i niepowtarzalnego w grach wideo jest bardzo trudnym zadaniem, niestety często kończącym się porażką. Mimo że gracze pragną nowości, to zdarza im się szybko odbić od nieznanych do tej pory technik i przez to wystawiają grze negatywne opinie. Z tego powodu większość deweloperów woli trzymać się sprawdzonych i dobrze wydeptanych ścieżek. Jednak kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.

Rękawica została podjęta przez Action Squad Studios, fińskie studio założone przez dziesięciu – jak sami o sobie piszą – „wszechstronnie utalentowanych reżyserów, producentów, projektantów gier i artystów, których łączy pasja do opowiadania historii”. Stworzyli grę Iron Danger, a tym, co ją wyróżnia w zatłoczonym królestwie turowych gier strategicznych, jest możliwość manipulowania czasem podczas rozgrywki w czasie rzeczywistym. Chociaż sama mechanika nie jest innowacyjna (spotykamy ją na przykład w SUPERHOT), nigdy wcześniej nie była stosowana w grze aRPG w takiej skali. Tytuł jest przeznaczony dla jednego gracza, nie znajdziecie tutaj trybu kooperacji ani multiplayera.

iron danger kipuna topi uzdrowicielka

Kiedy łamiesz zasady, łam je mocno i na dobre.

Iron Danger przedstawiany jest jako taktyczna gra RPG akcji dziejącej się w czasie rzeczywistym z aktywną pauzą. Rdzeniem gier fabularnych są zazwyczaj historia i rozwój postaci – w Iron Danger tego brakuje. Nie zdobywamy doświadczenia, nie kolekcjonujemy ani nie ulepszamy zbroi czy broni, które wpływałyby na statystyki postaci. Rozwój następuje jedynie przez poprawę umiejętności. Jednak jeśli tylko uda nam się zapomnieć o utartych ramach tradycyjnych RPG-ów, będziemy mogli docenić tę grę. Iron Danger nie udaje klasycznego RPG-a, ale oferuje intrygującą mechanikę, która może wprowadzić fabularne gry strategiczne na wyższy poziom.

iron danger miasteczko

Iron Danger to opowieść o Kipunie, młodej dziewczynie, której wioska zostaje niespodziewanie zrównana z ziemią przez agresywnych najeźdźców. Kipuna próbuje ratować się ucieczką, niestety… Serce dziewczyny zostaje przebite przez kamienny kolec. Okazuje się jednak, że odłamek sterczący z jej ciała posiada magiczną moc, dzięki której Kipuna nie umiera, ale zyskuje możliwość manipulowania czasem. A wraz z rozwojem historii również inne umiejętności. W podróży przez nękane wojną tereny pomagać jej będą rozmaici towarzysze. I tutaj stawiam kropkę, ponieważ nie chcę spoilerować wam zabawy.

iron danger kipuna umiera

A potem stało się teraz.

Muszę jednak wspomnieć o walkach, które dzięki umiejętności manipulowania czasem przez Kipunę są na początku bardzo skomplikowane. Natomiast z każdą kolejną potyczką i nabieranym przez nas doświadczeniem stają się ciekawymi wyzwaniami. Każde odniesione zwycięstwo daje ogromną satysfakcję, ponieważ wrogowie są potężni i nierzadko zabijają jednym celnym trafieniem. Dlatego tak ważną rolę odgrywa umiejętne operowanie czasem. Podczas starcia u dołu ekranu pojawia się kardiogram, czyli linia uderzeń serca. Jest to jednocześnie linia czasu, którą będziemy manipulować. Podzielona jest na 14 uderzeń serca, z których każde trwa 0,5 sekundy. Możemy się cofnąć w czasie maksymalnie o 14 uderzeń, czyli w sumie 7 sekund. W trakcie podróży w przeszłość możemy zmienić nasze dotychczasowe decyzje, które najprawdopodobniej doprowadziły nas albo naszego kompana do śmierci. Żeby iść dalej, musimy żyć, a gra nie oferuje możliwości zapisu rozgrywki. Jest on wykonywany automatycznie po zakończeniu każdej części rozdziału. Na początku koncepcja sterowania czasem wydawała się nieco przytłaczająca i wtedy częściej używałam jej do korygowania błędów. Wraz z nabytym doświadczeniem zaczęłam jednak kombinować i gdy przeszłam w tryb ofensywny, całkowicie zmieniła się moja perspektywa walki. To było coś niesamowitego! Możliwość zaplanowania osobnych ścieżek dla naszych postaci, spojrzenia w przyszłość i skróty klawiszowe dla poszczególnych akcji sprawiają, że cała zabawa staje się jeszcze bardziej magiczna. Czułam się jak królowa gambita. Trochę do przodu, aby zobaczyć ruch przeciwnika. Rzut beczką, zmiana zawodnika. Cofam czas i zmieniam kierunek. Rzucam kulę ognia. I tak dalej Szkoda tylko, że po zakończonej rozgrywce nie ma możliwości obejrzenia całej akcji w formie płynnej powtórki.

iron danger walka na plazy

Swojej władzy nad czasem używać będziemy również podczas rozwiązywania zagadek. Są one fajnym dodatkiem do całej historii, która, prawdę mówiąc, cała jest jak jedna wielka łamigłówka. Jednak tych „prawdziwych” również jest kilka i bardzo mi się podobały. Jedyne, do czego mogę się tutaj przyczepić, to to, że jest ich trochę za mało.

iron danger walka w lesie

Kolor magii

Iron Danger zostało stworzone przez fińskie studio, nic więc dziwnego, że świat wygląda jak ze skandynawskiej bajki. Cała historia zawiera elementy fińskiego folkloru i mitologii. Główną inspiracją dla przedstawionego świata jest epos narodowy, Kalevala. Prawie każdy wers Kalevali ma swój odpowiednik w fińskiej poezji ludowej przechowującej opowieści o bogach i bohaterach. Kalevala wywarła ogromny wpływ na współczesną fińską kulturę i sztukę i nie tylko. Sam J.R.R. Tolkien przyznał, że inspirował się nią przy pracy nad mitologią Śródziemia. Główny bohater eposu, czarodziej Väinämöinen, był pierwowzorem Gandalfa, a język elfów zawiera elementy starofińskiego.

iron danger magia

Tak bajkowy świat wymaga wyjątkowej oprawy. Grafika jest śliczna, kolory żywe, a wszystko składa się na jednolity klimat i styl, który bardzo mi odpowiada. Każda lokacja została pięknie dopracowana i przemyślana. Otoczenie można wykorzystywać do skradania lub walki, przykładowo przez podpalanie traw. Trzeba jednak również samemu uważać, aby nie znajdować się w zasięgu pożaru lub podczas wędrówki przypadkowo nie wdepnąć w ognisko czy pułapkę na niedźwiedzia. Fantastycznie wyglądające mapy zachęcają do zwiedzania. Niestety brakuje znajdziek czy nagród za odnalezienie ukrytych ścieżek. Do zebrania są beczki, pułapki oraz jedzenie, dzięki któremu można troszkę się uleczyć. I to w zasadzie tyle. Jest to niezwykle rozczarowujące i dosyć szybko zniechęciło mnie do przeglądania zakamarków i chat. Kolejną rzeczą, którą bym poprawiła, jest stała winieta zaciemniająca boki ekranu. Nawet podczas słonecznego dnia na plaży krawędzie obrazu kryją się w ciemnej poświacie. Mamy natomiast całkowitą swobodę w operowaniu kamerą. Widok jest izometryczny, ale kamerę obracać możemy w dowolnym kierunku – podczas walki, zwiedzania, a nawet cutscenki.

iron danger w lesie

Oprawa dźwiękowa stoi na bardzo wysokim poziomie. Muzyka idealnie pasuje do klimatu gry, a ilość pracy włożona w dopasowanie głosu do każdej (!) mówiącej postaci jest imponująca. Dialogi nagrane są tylko w języku angielskim, jednak polska wersja zawiera napisy. Jest to bardzo pomocne w zapoznaniu się z historią. Od pierwszych wypowiedzianych kwestii jesteśmy bombardowani nazwami i, w mojej opinii, bez polskich napisów można by szybko zgubić wątek. Niestety sama historia – chociaż ciekawa – przedstawiona jest w sposób enigmatyczny.

iron danger chata uzdrowicielki

W tym właśnie punkcie język potoczny rezygnuje i wychodzi na piwo.

Największym minusem było dla mnie samo przedstawienie postaci i ich relacji. Chociaż na początku zaśmiałam się z dialogu typu:

Kipuna: Umarłam, ale żyję. To strasznie dziwne, źle się czuję.
Typek przyjaciel: Ojej, masz dziurę w klatce. Biegnijmy dalej!

Serio? Chociaż jedna linijka dialogowa więcej, w i tak rozbudowanych rozmowach, mogłaby całkowicie zmienić odbiór gracza. Ale może tylko się czepiam. Cała historia płynie gładko, chociaż podzielona jest na rozdziały, a te na części. Ten podział jest potrzebny, ponieważ, tak jak już wspominałam, w grze nie mamy możliwości samodzielnego zapisu. Nasz postęp zostaje zapisany po każdej części rozdziału i tylko wtedy również mamy możliwość rozwoju umiejętności naszych postaci. Otrzymujemy też bardzo fajną informację: „czas gry w transie” porównany do „czasu rzeczywistego” spędzonego na grze. Dostajemy również podsumowanie liczby zabitych przeciwników oraz naszych własnych śmierci. Czasem te statystyki to było takie: „ojojoj”.

iron danger podsumowanie rozdziału

Pomimo wszystko, godziny spędzone z Iron Danger przyniosły mi więcej frajdy niż się spodziewałam. Uwielbiam zagadki i logiczne łamigłówki, więc ta gra pochłonęła mnie bez reszty. Chciałabym jednak, aby twórcy dodali możliwość twardego zapisu. Moglibyśmy wtedy wrócić do gry w dowolnym momencie, żeby spróbować innej taktyki. Taka opcja przydaje się również, gdy jest się matką, a BOY woła, że właśnie po pokoju lata mucha i trzeba koniecznie co 2 minuty zobaczyć nową akrobację. Tak, tak, moi drodzy młodzi czytelnicy. Wkroczyliśmy w erę, w której mama już rozumie, że spóźnicie się na zupę, bo gry nie da się zapauzować.

iron danger walka w lesie z potworami

Podsumowując, Iron Danger jest grą oferującą wiele godzin świetnej zabawy. I z czystym sumieniem mogę polecić ją każdemu fanowi łamigłówek, indyków oraz nowoczesnych rozwiązań w grach fabularnych.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top