Im więcej wampirów, tym więcej zabawy. BloodRayne 2 – recenzja gry

Główna bohaterka BloodRayne 2 Terminal Cut

Jeżeli o jakości gry decydowałaby liczba odciętych kończyn i wylanej posoki, to BloodRayne 2 byłoby jedną z najważniejszych i najlepszych gier wszech czasów.

Na szczęście są też inne kryteria, które trzeba wziąć pod uwagę przy ocenie tytułu. Ta recenzja gry BloodRayne 2: Terminal Cut, poza zachwytami nad sposobami dekapitacji przeciwników, będzie zawierała też trochę uwag i krytyki. Znów dostaliśmy przyjemną, karykaturalnie brutalną nawalankę, która chociaż rozwinęła się względem swojej poprzedniczki, to nie porwała mnie tak, jakbym tego chciała. Nie powiedziałabym jednak, że produkcja Terminal Reality całkowicie mnie zawiodła.

Rayne wysysa krew z przeciwnika.
Myślę, że już wiecie, o czym będzie BloodRayne 2: Terminal Cut.

Nie naziści, a kultyści

Po raz kolejny wcielamy się w Rayne – bardzo atrakcyjną pół wampirzycę, pół człowieka, uzbrojoną po zęby i odzianą w mocno przewiewny strój z kolekcji Louis Vuitton 2004. Bohaterka została niegdyś oskarżona o zabójstwo Kagana – ojca swojego i grupy innych dhampirów – który nie do końca rozumiał, co znaczy, gdy kobieta mówi: „nie” (tak, chodzi o gwałt). Jej przybrane rodzeństwo trochę się przejęło domniemanym ojcobójstwem, przez co nie dość, że przez wiele lat ścigali Rayne, to jeszcze założyli kult. Organizacja miała na celu zalanie świata kryjącymi się w mroku wampirami i zmienienie zwykłych ludzi w zwierzynę. Przemyśleli wszystko, nawet sposób na zasłonięcie Ziemi przed promieniami słonecznymi, które powodują u wszelkiej maści istot nocy biegunkę, wymioty, oparzenia i śmierć. I kto uratuje tych wszystkich, bezbronnych ludzi?

W każdym razie fabuła po raz kolejny jest miałka i nieciekawa. Zły kult chce podbić świat, więc Rayne ściga jego członków i ich morduje. Jest jeszcze tzw. The Shrout, który właśnie ma zakryć Słońce i najprawdopodobniej jest trujący. Pozbycie się go to nasz drugi cel. Jeżeli ktoś wierzył, że druga część będzie miała ambitniejszą fabułę, to był w błędzie.

Nowi przyjaciele, nowi wrogowie

Tym razem Rayne postanowiła, że nie będzie walczyła ze złem sama. Przez całą rozgrywkę towarzyszy jej Severin. Przyjaciel rozmawia z nami regularnie podpowiada, co musimy zrobić, komentuje sytuację – dzięki niemu nie czułam się tak zdana sama na siebie, jak w pierwszej części. Co ciekawe, Severin czasami pojawia się obok nas fizycznie. Przez kilka lokalizacji idziemy z naszymi wielkimi klingami, tniemy kogo i jak się da, a tu nagle zjawia się nasz towarzysz, coś mówi i sobie idzie. Nie wiemy, skąd przychodzi, ani dokąd zmierza.

Bohaterowie BloodRayne 2 Terminal Cut, czyli Severin i Rayne.
Dobry ziomek Severin.

Spotkamy na swojej drodze wiele wampirów czy innych istot nocy, które nieszczególnie będą zainteresowane przyjaźnią z Rayne. Poza wcześniej wymienionym Kaganem warto wspomnieć o Ferril i Ephemerze. Dziewczyny swoim wyglądem ewidentnie mają sprzedawać grę, ale o tym potem. Te dwie panie są przybranymi siostrami i bardzo często pojawiają się na scenkach przerywnikowych. Jedna jest wiecznie agresywna, druga wygląda na kogoś, kto mógłby ci bez problemu wbić nóż w plecy i się nie zająknąć. Nie jest to najciekawsza para w historii gier, ale na pewno w tej produkcji.

Dużo zgonów

Ale nie oszukujmy się, w tej grze nie chodzi o fabułę. Chodzi o pogrom, mordowanie, krwawy szał i efektowne ataki. Rayne uzbrojona jest w dwa miecze (a jak wiadomo, im więcej mieczy, tym lepiej). Do tego posiada parę pistoletów zasilanych krwią poległych (albo swoją) i ostre, wspomagające wysysanie krwi ząbki. Wyjątkowo nie możemy zbierać arsenału z ziemi i nosić go przy sobie, ale jeżeli napotkamy na swojej drodze stanowisko z karabinem maszynowym, to jak najbardziej możemy z niego skorzystać. Jednak jest to skrajnie nieefektywne, nudne. Przydaje się wyłącznie do rozwiązywania zagadek środowiskowych, kiedy musimy rozbić jakiś większy zbiornik z substancjami wybuchowymi.

Bohaterka BloodRayne 2 Terminal Cut dekapituje przeciwnika.
Rayne nigdy nie chciała chłopaka, który ma ponad 180 centymetrów wzrostu.

Zacznijmy od mieczy. Wszystkie ataki wyglądają po prostu świetnie. Rayne się wygina, kręci, sieka wszystkich dookoła, posoka się leje, kończyny latają. Zarówno zwykłe ciosy, jak i finiszery są kapitalne. Mam wrażenie, że pistolety zostały nieco zmienione względem poprzedniej części. Poza tym, że to niezwykłe artefakty, które potrzebują krwi, aby się naładować, to chyba są nieco słabsze niż klasyczna, nazistowska spluwa. Przyznam, że dość szybko przestałam ich używać w walce. Chociaż zdarzało się, że wykorzystywałam je do strzelenia w walające się butle z gazem, które w rezultacie wybuchały i raniły przeciwników albo odblokowywały przejście.

Ładowanie pistoletów w BloodRayne 2 Terminal Cut.
Tak ładujemy pistolety.

Wyssij ze mnie krew

Zęby Rayne to coś, co zabija i leczy. Jako że gramy półwampirzycą, to jedną z jej umiejętności jest wysysanie krwi z wrogów i jednoczesne poprawianie swojego stanu zdrowia. Gdy bohaterka na kogoś wskoczy – bardzo seksownie – może go albo opróżnić z posoki, albo dobić w efektowny sposób, który zwiększa niebieski pasek. Do czego służy niebieski pasek?

Tryb Blood Rage w BloodRayne 2 Terminal Cut.
Pan miniboss nie wiedział, że dziś ostatni raz zamachnie się wielkim młotem.

Do wykorzystywania umiejętności specjalnych. Ponownie mamy do czynienia z trybem Blood Rage, który zwiększa zadawane obrażenia i sprawia, że bohaterka staje się nietykalna, dopóki pasek się nie skończy. Jest też poprawiona i ładniej wyglądająca wersja tego trybu o nazwie Blood Fury, którą otrzymujemy na dalszych poziomach. Nasza postać może też używać między innymi Super Speed, dzięki któremu – nie zgadniecie – porusza się szybciej od otoczenia. Czy Aura Vision, które podświetla wrogów, możliwe drogi wspinaczki lub cel misji. Najbardziej lubię możliwość wysłania wampirzego ducha Rayne, który za nas wysysa krew z wroga i gdy do nas wraca, odnawia bohaterce część punktów życia. Wygląda to świetnie i daje duże poczucie władzy nad polem bitwy.

Tryb Aura Vision w BloodRayne 2 Terminal Cut.
Aura Vision zaznacza drogę, po której możemy się wspiąć.
Ghost Feed w BloodRayne 2 Terminal Cut.
Duszek wysysa krew. Przecież Ghost Feed wygląda super.

W najwyższej komnacie, w najwyższej wieży

Element wspinania się jest tutaj dość istotny. Jedna lokacja jest poświęcona prawie wyłącznie wspinaczce na szczyt pewnej wieży – i wcale nie należała do najprzyjemniejszych. Rayne może się poruszać po bardzo mocno ograniczonych trasach. Chociaż jak spadnie, to przynajmniej nie dzieje jej się krzywda, ale powtarzanie kilkukrotnie tej samej ścieżki lubi irytować. I irytuje, szczególnie gdy nie widzimy ukrytego przed nami słupka, od którego mamy rozpocząć drogę na górę.

Rayne wykonuje akrobacje.
Rayne ma wiele wspólnego ze starszą wersją Lary Croft.

Świetny dźwięk

Produkcja ma bardzo przyjemną ścieżkę dźwiękową. Chociaż „przyjemna” to może niewłaściwe słowo. Jest mrocznie, klimatycznie, do tego słyszymy każdy krzyk przeciwników, każde sieknięcie miecza czy każdy seksowny jęk Rayne. Warto wspomnieć, że po raz kolejny w bohaterkę wcieliła się wspaniała Laura Bailey. Każda lokalizacja ma swój wyjątkowy styl, brzmi inaczej. Raz w tle mamy do czynienia z arią operową w eleganckiej posiadłości, raz z ostrą klubową muzyką, którą bohaterka nawet komentuje. Tak, mam niektóre utwory z BloodRayne 2: Terminal Cut na playliście, bo to naprawdę świetny element, na który ta recenzja musi zwrócić uwagę.

Najseksowniejsze wysysaczki krwi

Rayne i jej przybrane siostry są naprawdę bardzo, bardzo, bardzo… roznegliżowane. Przy czym główna bohaterka, przy Ferril czy Ephemerze, to by spokojnie mogła iść do kościoła. A ma skórzane szpilki na – dosłownie – szpilce, czy jakimś rodzaju ostrza. Wygoda i elegancja. Ephemera postawiła na czarne, skórzane body, świetnie podkreślające jej obfite kształty. Za to Ferril stwierdziła, że odzież jest dla frajerów. Tę dhampirzycę spotkamy wyłącznie w jej czarnych tatuażach, które poruszają się po jej ciele i nie zapewniają żadnego poziomu krycia. Ale, kochani, żyjemy w czasach, kiedy możemy ubierać się, jak chcemy. Dlatego szanuję całe trio.

Ferril, antagonistka w BloodRayne 2 Terminal Cut.
Mam wrażenie, że Ferril ma problemy z kontrolą gniewu.
Ephemera, antagonistka  w BloodRayne 2 Terminal Cut.
Ephemera to chyba ta mądrzejsza.
Najładniejsza sukienka Rayne.
Rayne nosi tą sukienkę tylko na początku gry, ale powinniśmy poświęcić chwilę, aby docenić ten strój.

Zagadki środowiskowe

Nie lubię zagadek środowiskowych, bardzo często uważam je za niepotrzebne lub źle zrobione. Tutaj polegały na używaniu kolejnego elementu wyposażenia Rayne, czyli haka, aby gdzieś wrzucić przeciwnika lub na wcześniej wymienionym strzelaniu do materiałów wybuchowych. To najpopularniejsza i momentami najbardziej irytująca forma bardzo skomplikowanych „zagadek”. Mianowicie w grze część maszyn czy bossów źle znosi, gdy ktoś na nich wpada. Tak, to brzmi głupio, ale Rayne może złapać mniejszego przeciwnika hakiem i rzucić nim do celu. Czasami wróg się nadzieje, czasami spłonie, czasami wywoła spięcie. Bardzo ekscytujące? Nie. Ale jakoś trzeba się dostać do kolejnej części lokacji.

Techniczne bolączki

Teraz czas na zarzuty. Nie będzie ich wiele, bo ta recenzja BloodRayne 2: Terminal Cut miała być w miarę pozytywna, ale są bolesne. Postać czasami lubi po prostu odmówić posłuszeństwa… i przestaje reagować na wciskane przyciski. Leczenie? Atak? Nie. Ten jeden wróg właśnie Cię zabije, bo Rayne jakoś nie ma ochoty słuchać, czego gracz od niej w danym momencie wymaga. Problem z responsywnością pojawił się w moim przypadku naprawdę wiele razy, zbyt wiele, żeby przymknąć na to oko. Jest to bardzo, bardzo irytujące, bo giniemy nie z powodu naszych umiejętności, a zwyczajnie dlatego, że coś jest nie tak z grą.

Walka w BloodRayne 2 Terminal Cut.
Chciałabym przeprosić Rayne za każdy raz, gdy dostała przeze mnie w krocze.

A do tego te klatki. Nosz kurczę. Znowu mamy do czynienia z remasterem gry z 2004 roku, a jednak gra bardzo często mi się przycinała. Szczególnie przy większej liczbie wrogów albo w większych lokacjach klatki spadały niemiłosiernie. Im więcej takich sytuacji, tym mniej chciało mi się kontynuować przygodę z Rayne. Przypominam, taka odnowiona wersja gry powstaje po to, by takie problemy się nie zdarzały.

Na koniec

Naprawdę nie mam problemu z takim typem bohaterów. Nikt w tej grze nie ma wybitnie rozbudowanego charakteru czy motywacji, które sprawią, że utożsamicie się ze złolem, mówiąc: „Jaka to ciekawa postać”. Przeseksualizowane kobiety przynajmniej dają się zapamiętać, bo twarz Kagana widzę oczami wyobraźni jak przez mgłę. Tak jak wspomniałam, chodzi o krew i więcej odciętych rąk niż w całej sadze Gwiezdnych Wojen – a to jest wykonane bardzo dobrze. Poza tym problemem z responsywnością, to grało mi się całkiem przyjemnie. Chciałam dalej iść za rękę z Rayne i zobaczyć, jaki boss kryje się za rogiem – i czy promienie słońca ranią go tak, jak ranią te dwa superfajne miecze, które nigdy mi się nie znudzą. Mam szczerą nadzieję, że ta recenzja BloodRayne 2: Terminal Cut zachęciła Was do dania szansy rudej dhampirzycy.

Podwinięta sukienka.
Na koniec pozwolę Wam zajrzeć pod sukienkę Rayne, bo raz mi się tak ładnie ustawiła kamera.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top
Verified by MonsterInsights