Niech mnie gęś kopnie! Untitled Goose Game – recenzja gry

Untitled Goose Game gra o gęsi

Były już krwiożercze rekiny, mściwe owady, kozy z rewolwerami. Nadszedł czas na gęś z piekła rodem! Poznajcie Untitled Goose Game!

Ostatnimi laty producenci gier lubują się we wszelkiego rodzaju zaskakujących produkcjach, które mają dać nam spojrzenie na świat z nieco innej perspektywy. Dotychczas mogliśmy spróbować swoich sił między innymi jako tost lub niepokorna koza – teraz nadeszła pora na szatańską gęś!

Australijskie studio House House przekazało w nasze ręce niezwykłą grę, dzięki której możemy odkryć uroki życia drobiu. Nie jest to co prawda symulator, ale opowieść, w której prawdziwie poczujemy, jak to jest, kiedy świat płonie dzięki ptasiemu rozumkowi – tylko oczywiście w taki bardziej kulturalny, kolorowy i miły sposób.

Wydane w 2019 roku Untitled Goose Game wprowadza nas do niepokojąco znajomego uniwersum, gdzie warunki dyktuje ten, kto potrafi głośniej gęgać. Gra dostępna jest na PC, PlayStation 4, Xbox One oraz Nintendo Switch.

Niniejsza recenzja dotyczy rozgrywki w wersji na komputery osobiste w trybie dla jednej osoby. Możliwa jest także zabawa w trybie dla dwóch graczy, w którym mamy do dyspozycji podzielony ekran.

Rzut okiem na Gęś z Piekła Rodem

W Untitled Goose Game wcielamy się w – co tu dużo mówić – gąsiora. Chaotyczno-neutralnego gąsiora. Naszym celem jest upodlenie mieszkańców małego miasteczka i uprzykrzanie im życia wyłącznie sobie a muzom. Zaczynamy w ogródku sympatycznego starszego ogrodnika, a potem biegamy od dzielnicy do dzielnicy. W każdej dostajemy serię tasków – często perfidnych, jak: „zmuś kogoś do odkupienia własnej rzeczy” lub „zmuś chłopca do zmiany okularów”, przez co musimy najpierw… ukraść mu okulary korekcyjne. Jak Velma ze Scooby-Doo!, dzieciak padnie na kolana i nie ruszy się, póki nie podsuniemy mu nowej pary – niekoniecznie tej właściwej.

Dobra, może i nie widzisz. Masz tu Ray-Bany na pocieszenie.Dobra, może i nie widzisz. Masz tu Ray-Bany na pocieszenie.


Dzielnice są cztery, a w każdej spotkamy NPC-ów do terroryzowania – od starszych ludzi po dzieci i kobiety. Nikt nie jest bezpieczny. Choć wiele postaci stanowi dodatkową przeszkodę i przegania nas, na przykład miotłą lub sekatorem, zwykle łatwo jest ich unieszkodliwić lub wywabić z chronionej przez nich przestrzeni. NPC-e są w stanie znaleźć skradzione przez nas rzeczy i odłożyć je na miejsce – to spore utrudnienie, gdy musimy „zrobić zakupy”, wkładając rzeczy z listy do koszyka. Pozornie proste zadanie staje się przez to wyścigiem z czasem. Lub też nie. Ja na przykład odciągnęłam koszyk na drugą stronę mapy, przez co wykonywałam zadanie dwa razy dłużej, ale na spokojnie. Jak to mówią: kto nie ma w głowie, ten ma w nogach.

Gęś ucieka przed sprzedawcąUciekamy przed woźną z mopem, trochę jak w podstawówce.


I to by było na tyle. W Untitled Goose Game nie ma większej filozofii. Biegamy od dzielnicy do dzielnicy, wykonujemy zadania i idziemy dalej. Cała frajda polega na uciekaniu przed wściekłymi postaciami, straszeniu słabszych, kradzieży i sabotażu. Ciekawa, luźna mechanika pozwala na wiele śmiesznych sytuacji, a różne sposoby prześladowania postaci są dobrym sposobem na rozładowanie energii. Mniej liczy się, co zrobisz, a bardziej – jak. Dzięki temu gra stała się prawdziwym fenomenem na streamach, a Twitter zasypały miliardy memów z gąsiorem sadystą w roli głównej.

Gąska nabroiłaPrzepraszam, ale nie jest mi przykro.

Mało zwrotny ptaszek bez sumienia

Trzepotanie skrzydeł, diabelskie plany oraz niezliczone gęsie odgłosy stanowią podstawę zabawy w Untitled Goose Game. Prosta mechanika umożliwia całkiem sporo interakcji z otoczeniem przy minimalnym zaangażowaniu w sterowanie tytułową postacią. Możemy grać zarówno przy pomocy klawiatury i myszki, jak i pada. Druga opcja sprawdziła się u mnie zdecydowanie lepiej, ponieważ wydaje się bardziej intuicyjna i płynniejsza.

Dostępne dla gracza ruchy to oczywiście chodzenie lub bieganie ptaszorem, poza tym pochylanie się, skradanie, podszczypywanie, chwytanie dziobem wszelkich dostępnych przedmiotów, poruszanie skrzydłami i wydawanie ptasich okrzyków bojowych. Bieganie momentami nastręczało trudności. Podczas ucieczek należało poświęcić szczególną uwagę zakrętom i dokładnie wyliczyć je w czasie, co dodawało nieco smaku pościgom i jednocześnie utrudniało wykonanie zadania. Targanie kolejnych przedmiotów w dziobie było zabawne, ale z czasem stawało się nużące.

Bug i gąskaCoś nie pykło…

Bardzo ciekawie zostały zbudowane mechanizmy rządzące postaciami niezależnymi. Poznawanie schematów ich ruchów oraz sposobów oddziaływania na otoczenie jest kluczowe przy odkrywaniu rozwiązań kolejnych zagadek. Wszystkie dostępne opcje interakcji należy sprawdzić, przedmioty trzeba uparcie umieszczać w różnych miejscach i zawsze warto pamiętać, że właściciel będzie chciał je odzyskać w typowy dla siebie sposób.

Czy jest to gra taktyczna? Poniekąd tak. Kradzież i schowanie jednego przedmiotu mogą sprawić, że nasz aktualny cel ataku przeniesie swoje zainteresowanie na inną rzecz niż ta aktualnie nam potrzebna. Ułatwi nam to kompletację potrzebnego zestawu i zaliczenie kolejnego zadania z listy. Reakcje poszczególnych NPC nie zawsze są oczywiste, co dodatkowo urozmaica rozgrywkę. Cały czas dążymy do zrealizowania pozornie niewinnych celów narzuconych przez twórców gry, takich jak przygotowanie nakrycia stołu czy pomoc w ubraniu rzeźby – przy jednoczesnym uprzykrzaniu życia mieszkańcom okolicy.

Przejście podstawowej rozgrywki nie oznacza zakończenia zabawy. Gra została wyposażona w system osiągnięć, które pozwalają na odkrycie kolejnych możliwych działań. Ciekawym dodatkowym utrudnieniem jest między innymi wykonywanie zadań pobocznych przed upływem czasu określonego biciem miejskich dzwonów.

Gęś olbrzym w (nie)wielkim mieścieJest nowy szeryf w mieście!

 

Gęś jest niepokorna, gęś jest postrachem – tylko dla kogo właściwie jest ta gęś?

Zaplanowana przez twórców rozgrywka zamyka się w kilku całkiem przyjemnych, ale nieco frustrujących godzinach. Tak naprawdę trudno określić, kto jest głównym odbiorcą tytułu. Gra jest kolorowa, posiada wiele ciekawych przedmiotów i w pierwszej kolejności chciałoby się ją zaklasyfikować jako typową produkcję dla dzieci. A jednak: jest mało wychowawcza i momentami poziom trudności jest wyższy niż standardowy. Zagadki nie są zbyt skomplikowane, ale wymagają pewnej kreatywności, niekoniecznie osiągalnej dla najmłodszych graczy. Tytuł mógłby się jednak sprawdzić i dla nich – oczywiście przy założeniu, że będziemy przez cały czas tłumaczyć, że rozrabianie i dokuczanie jest złe, a kradzieże haniebne. Może mieć to w sobie pewne aspekty dydaktyczne, tylko należy mieć na uwadze, że przy spostrzegawczości młodszych odbiorców powyższa interpretacja będzie mocno naciągana.

Tytuł może być z pewnością polecany na spędzenie miłego popołudnia z dziećmi czy młodszym rodzeństwem, linia melodyczna nastraja relaksacyjnie, a w podstawowej rozgrywce nie odczuwamy pośpiechu. Niestety, my – dorośli – nie odczuwamy także potrzeby powrotu do tego miłego miasteczka, którym trzęsie gęś.

Autorki: krolyczek & Sooze
 

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top