Podróż w otchłań szaleństwa. Darkest Dungeon – recenzja gry

Darkest Dungeon recenzja

Recenzja Darkest Dungeon to gamingowy odpowiednik Serii Niefortunnych Zdarzeń. To historia uroczych postaci z ogromną porcją życiowego pecha.

Pomysł na katastrofę

Recenzja Darkest Dungeon nie mogłaby obejść się bez opisania warstwy fabularnej. Historia jest prosta. Otrzymujemy list od krewnego proszącego nas o szybkie przybycie do rodzimej posiadłości. Okazuje się, że na naszym terenie znajdują się prastare lochy, pełne zła w najgorszej postaci. Starając się wykorzystać ich moc na swoją korzyść, nasz krewniak rozbudził zło, którego nikt poza nami nie jest w stanie powstrzymać. 

Darkest Dungeon recenzja

Choć konstrukcja wstępu może na to wskazywać, gracz nie wciela się w rolę żadnej konkretnej postaci. Zamiast tego przyjdzie mu pokierować czteroosobową drużyną awanturników, wybranych spośród wędrowców regularnie przybywających do miasta. Kombinacje będą różnić się w poszczególnych misjach w zależności od zadania oraz stanu naszych postaci. To ostatnie będzie miało zresztą niebagatelne znaczenie już od pierwszej odbytej wyprawy.

Paranoja, irracjonalność i masochizm

Jak w większości gier, postacie dysponują punktami witalności, których liczba różni się w zależności od rodzaju klasy. Gdy pasek życia spadnie do zera, postać przechodzi w stan zwany wrotami śmierci. Oznacza on, że każdy cios, bez względu na liczbę zadanych punktów obrażeń, może zaprowadzić naszego bohatera do grobu. Postać taka pojawia się potem na cmentarzu w osadzie, o której zresztą wspomnimy też niżej. 

Darkest Dungeon recenzja

Drugim – w praktyce o wiele istotniejszym – wskaźnikiem jest poziom stresu bohatera. Zawiera się on w przedziale od zera do dwustu punktów, a ich liczba wzrasta wraz z kolejnymi wydarzeniami w misji. Po przekroczeniu stu punktów system sprawdza wolę naszej postaci. Zwykle owocuje to rozwojem udręki – negatywnego stanu, który ma bezpośredni wpływ na zachowanie danego awanturnika. Przede wszystkim zaczyna on podkopywać morale pozostałych członków drużyny, zwiększa ich poziom stresu i częstokroć wywołuje u nich dalszą udrękę. Co więcej, postać taka może się znaleźć całkowicie poza kontrolą gracza, zmieniając pozycję w trakcie walki albo uznając, że przeczeka swoją kolej w danej turze. Także te reakcje nie pozostają bez wpływu na zachowanie pozostałych członków drużyny. 

Cały ten system sprawia, że najsłabsze ogniwo może być też powodem klęski całej drużyny. Nawet jeśli losowo generowani przeciwnicy nie byli tacy najgorsi.

A po misjach chodziliśmy na modlitwy

Udręka to nie jedyny rodzaj przypadłości, na jaką mogą cierpieć nasi bohaterowie. Już na samym początku każda postać dysponuje szeregiem pozytywnych i negatywnych cech. Mogą one mieć wpływ zarówno na podejmowane działania, jak i same statystyki. W analogiczny sposób działają również choroby, zwykle obniżające parametry takie jak siła ataku czy liczba punktów życia.

Na szczęście zarówno choroby, jak i nawyki mogą być przez nas leczone w lazarecie. Koszt kuracji zależeć będzie od wykupionych przez nas ulepszeń, a także od stopnia ugruntowania danego zachowania. 

Na tej samej zasadzie obniżamy poziom stresu naszych postaci. Świątynia oraz karczma oferują szereg atrakcji mających przywrócić zdrowie psychiczne strudzonym poszukiwaczom przygód. Warto przy tym zauważyć, że niektóre negatywne cechy mogą wykluczyć stosowanie poszczególnych form leczenia stresu lub umożliwić korzystanie tylko z jednej z nich. Warto nadmienić, że po osadzie wędruje postać, która regularnie korzysta z dostępnych przybytków. Dopóki dysponujemy tylko jednym miejscem w danej lokacji, wędrowiec ten może nam uniemożliwić korzystanie z niej aż do powrotu z kolejnej misji.

Jeden miecz na potwory

Po lekturze powyższego opisu można by dojść do wniosku, że zarządzanie stresem to jedyna istotna mechanika w Darkest Dungeon. System zawiera jednak o wiele więcej opcji. U kowala zyskamy możliwość ulepszenia zbroi oraz pancerza o kolejne poziomy. W gildii odblokujemy zaś nowe zdolności, unikalne dla każdej klasy. Co więcej, w wozie wróżbitki możemy zakupić szereg artefaktów wzmacniających nasze postacie. Będziemy je też zdobywać w trakcie kolejnych misji – a potem zostawiać je w ekwipunku albo sprzedawać za korzystną cenę. 

Darkest Dungeon recenzja

Wydaje się jednak, że tego rodzaju ulepszenia stają się przydatne dopiero na dłuższych i trudniejszych misjach. Na początkowym etapie gry nasze postacie są swoistym mięsem armatnim – będą ginąć często i najprawdopodobniej dość głupio, a my szybko zastąpimy je kolejnymi poszukiwaczami przygód. Warto poczekać, aż garstka szczęśliwców dobije przynajmniej do drugiego poziomu, nim zacznie się inwestować w ich ulepszenia. A i do tak wymuskanych postaci lepiej się zbytnio nie przywiązywać. 

Recenzja Darkest Dungeon to relacja z karuzeli cierpienia

Jak łatwo zauważyć, recenzja Darkest Dungeon to w zasadzie opowieść o śmierci i strachu. Atmosferę tę zdecydowanie podkreśla oprawa graficzna. Trudno nazwać ją inaczej niż specyficzną. Całość utrzymana jest w rysunkowej grafice 2D, a większość istot – zarówno przyjaznych, jak i wrogich – prezentuje się jak typy spod ciemnej gwiazdy albo odmętów wyobraźni Lovecrafta. To samo dotyczy lokacji. Trawione przez zło okolice osady to najgorszy możliwy wybór na wycieczkę turystyczną. Co więcej, większość z nich jest niezwykle ciemna. Tym ciemniejsza, im słabsze jest światło naszej pochodni. 

Pochodnia może być zresztą naszym największym przyjacielem albo najgorszym wrogiem. Z jednej strony jej intensywne światło umożliwia utrzymanie nerwów naszych postaci w ryzach. Z drugiej, walka w ciemności daje szansę na o wiele większe łupy. Jeśli tylko nasza banda wariatów zdoła wrócić z nimi do osady.

Darkest Dungeon – wrażenia z rozgrywki

Darkest Dungeon to gra wyjątkowa. Ma bowiem dość proste zasady, a ich opanowanie nie zajmie świeżo upieczonemu graczowi więcej niż pół godziny. Jednocześnie losowość wydarzeń, tak charakterystyczna dla gatunku rougelike, sprawia, że nawet doświadczeni awanturnicy mogą polec już na samym początku wyprawy. To jedna z tych gier, w których nigdy nie możemy być pewni ostatecznego wyniku starcia. Ponura grafika oraz niepokojąca – i zarazem doskonała! – muzyka idealnie wpasowują się w ten klimat.

Graliście w Darkest Dungeon? Jeśli nie, to zdecydowanie warto nadrobić ten tytuł. Zwłaszcza, że już dziś na Epic Games Store debiutuje jego kontynuacja.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top
Verified by MonsterInsights