Romans z łysym, niesympatycznym elfem bije na głowę relację z przystojnym, szlachetnym Cullenem? Owszem. I zaraz Wam opowiem, dlaczego.
Zastanawiałam się dość długo, jak zatytułować ten felieton. Czy umieścić w tytule frazę „niepopularna opinia”? Chyba nie, bo przecież fanów romansu z Solasem znajdziemy w społeczności całkiem sporo. „Kontrowersyjna opinia”? To również nie do końca to, choć trudno się nie zgodzić, że ten temat wywołuje w fandomie wiele sprzecznych emocji. Ostatecznie zdecydowałam się więc zrezygnować ze ścisłej kategoryzacji i po prostu podzielić się z Wami moim stanowiskiem – uważam, że romans z Solasem jest najlepiej rozpisanym romansem w całej serii Dragon Age, a nawet jednym z najlepszych w historii gier w ogóle.
Jako że w tekście znajdą się odniesienia do wydarzeń z trzeciej części Dragon Age, w tym również do zakończenia, ostrzegam przed spoilerami. Jeśli jeszcze nie ukończyliście Inkwizycji i nie chcecie psuć sobie zabawy, odłóżcie lekturę tego wpisu na później.
Solas, jedna z najbardziej ikonicznych postaci Dragon Age: Inkwizycja oraz kluczowy (jak można wnioskować z zapowiedzi) bohater nadchodzącej części serii, podzielił społeczność fanów. Z jednej strony budzi fascynację, zrozumienie, czy podziw, z drugiej, wielu odczuwa do niego niechęć czy nawet gniew. I mimo że jestem fanką Solasa, to uważam, że wszystkie wymienione przeze mnie uczucia, również te negatywne, są względem niego uzasadnione. Dlaczego więc twardo obstaję przy twierdzeniu, że romans właśnie z nim jest najlepszy, pomimo bardzo poważnego konkurenta w postaci Cullena?
Bo dopełnia postać Solasa
Bez względu na to, czy lubicie Solasa czy nie, zapewne zgodzicie się ze mną, że jest dla całego uniwersum ważną postacią. Zostawmy na chwilę rozważania na jego temat w roli opcji romansowej, a przyjrzyjmy się mu pod bardziej globalnym kątem. Jeśli chodzi o mnie – polubiłam jego postać od razu. W jakiś nieokreślony sposób zafascynował mnie i sprawiał, że chciałam dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Jest też o wiele ciekawszym i bardziej złożonym antagonistą niż „jestem-zły-bo-tak” Koryfeusz.
Kiedy już poznałam prawdę o Solasie, nie mogłam wyzbyć się skojarzenia z mitologicznym Lokim (czy ktoś jeszcze poza mną ma wrażenie, że Fen’Harel jest inspirowany nordyckim bogiem kłamstwa?) – miał dla mnie ten sam rys niejednoznaczności, tajemniczości i wewnętrznej sprzeczności. Nie mogę jednak powiedzieć, bym nie rozumiała tych, którzy wcale nie pałają do Solasa sympatią.
Nie ma co ukrywać, że jako towarzysz jest trudny – nierzadko zimny, nieprzystępny i twardo (chyba nawet zbyt twardo) obstający przy swoich poglądach. I właśnie w tym momencie siła jego więzi z Inkwizytorką objawia się w całej okazałości – romans z Lavellan wydobywa z niego ogromne pokłady niepewności, cierpienia, wyrzutów sumienia i wątpliwości, czyniąc jego postać znacznie bardziej ludzką, przystępną i łatwiejszą do zrozumienia (co wcale nie oznacza, że wszystko to usprawiedliwia jego czyny!). Wybierając romans z Solasem, mamy też możliwość dowiedzieć się trochę więcej o jego historii, motywacjach i ideach, które – bez względu na to, czy się z nimi zgadzamy, czy nie – są bez wątpienia warte poznania.
Bo jest inny niż większość romansów, które znamy z gier
Czyli nie ma szczęśliwego zakończenia. Chyba jako jedyny z całej serii. Miłość nie pokonuje tu wszystkich przeciwności, które stają na drodze bohaterów. Nie jest magicznym lekarstwem na całe zło świata. Nie działa tak, jak w melodramatach, gdzie po burzliwej kłótni bohater zawsze pobiegnie za swoją ukochaną, by patetycznie wyznać jej, że nigdy jej nie opuści. Solas za Inkwizytorką nie biegnie. Solas od Inkwizytorki odchodzi – z wielkim bólem, ale jednak twardo i stanowczo, bo wie, że inaczej się nie da. Tym sposobem gra podsuwa odbiorcom przesłanie, które jest boleśnie prawdziwe (choć wolelibyśmy, żeby tak nie było) – że miłość, wbrew pozorom, nie zawsze jest w stanie dokonywać rzeczy niemożliwych. Że czasami drogi kochanków się rozchodzą, a pewne decyzje i okoliczności nie pozwalają im na szczęśliwe zakończenie.
Romans z Solasem jest też wyjątkowy pod innym względem – niewiele w nim fizyczności i towarzyszącej zakochaniu radości, ale za to dużo sprzecznych uczuć, wiszącego w powietrzu napięcia, a także smutku i rozdarcia między tym, co pożądane, a tym, co słuszne.
Bo skupia się również na przykrych aspektach miłości
Przykrych, co wcale nie oznacza, że mniej ważnych czy gorszych. Trudne aspekty miłości przeważają tu nad tymi radosnymi. Zamiast hucznego wesela ku uciesze wszystkich mamy smutną scenę rozstania. Zamiast elektryzujących, zmysłowych momentów zbliżeń między bohaterami mamy dwa pocałunki, które, mimo całego swojego ładunku emocjonalnego, zdają się bardzo niewinne. A jednak czuć między bohaterami miłość. Miłość, której towarzyszy wiele emocji – niekoniecznie przyjemnych, ale za to bardzo życiowych i, bądź co bądź, z miłością nierozerwalnie związanych. Uczucie łączące Solasa i Inkwizytorkę niewątpliwie jest szczere i uświadamia im obojgu cały ciężar, który wiąże się z oddaniem komuś swojego serca.
To nie jest kolejna opowieść o bohaterce i jej idealnym mężczyźnie, którzy po uratowaniu świata żyją długo i szczęśliwie. To opowieść o wiele dojrzalsza i w swej dojrzałości smutniejsza; pokazująca, że miłość nie zawsze oznacza szczęście, ale że przecież właśnie to czasami bywa w niej piękne.
Czy romans z Solasem przypadnie do gustu każdemu?
Pewnie nie. Z tej prostej przyczyny, że jest bardzo specyficzny. Że jest inny. Że może obudzić w nas te uczucia, które niekoniecznie chcemy odczuwać, kiedy uciekamy od nudnej rzeczywistości, wcielając się w dzielną Inkwizytorkę. Podobnie jak w Simsach, gdzie wielu z nas projektuje swoje ulepszone życie, w Dragon Age liczni gracze odnajdą satysfakcję, wiążąc swoją postać z partnerem, który zapewni szczęśliwe zakończenie. Nie zmienia to jednak faktu, że romans Lavellan z Solasem warto poznać, chociażby po to, by lepiej zrozumieć złożoność jego postaci. Albo po to, by znaleźć pretekst do refleksji na temat wielu (w tym tych przykrych) oblicz miłości.
Ta relacja jest dla mnie fenomenem w świecie gier. Uważam, że w przyszłej grze warto byłoby do tej relacji wrócić, mieć możliwość nawiązania do tego jeśli miało się romans z tą postacią w Inkwizycji.