W dzieciństwie często męczyłam mojego brata o różne historie na dobranoc. Choć nie pamiętam ich dokładnie, to wiem, że były pełne groteskowości. Co jednak by się stało, gdyby któraś z jego opowieści ziściła się? Taki scenariusz wydarzeń przedstawia Silence, którego recenzję znajdziecie poniżej.
Tytuł ten przykuł moją uwagę za sprawą oprawy graficznej. Podczas buszowania po sklepie Steam od razu oczarował mnie swoim unikatowym, wręcz bajkowym stylem. Gdy wywnioskowałam z opisu, że historia będzie się skupiać na przygodach rodzeństwa – od razu zostałam kupiona. Czy odnalazłam w niej coś więcej niż tylko przyjemność dla oczu? Moja recenzja Silence odpowie na to pytanie i zdradzi Ci czy gra warta jest Twojej uwagi!
Kontynuacja przygody? Czy może autonomiczny tytuł?
O tym, że Silence jest drugą częścią The Whispered World, dowiedziałam się po ograniu całego tytułu. Choć nie zmienia to zbyt wiele w formule mojej recenzji, gdyż zawsze staram się patrzeć na produkcję konkretnych serii jak na niezależne tytuły, to jednak czuję potrzebę zaznaczenia, iż nie zapoznałam się z pierwszą częścią.
Mogę śmiało stwierdzić, iż gra zaprojektowana jest w taki sposób, że gdyby nie research wykonany przed pisaniem recenzji, nie domyśliłabym się, iż jest to część większego projektu. Od samego początku Silence konsekwentnie wprowadza nas w narrację, tłumacząc wszystkie niuanse dotyczące nowego świata, z którym przyjdzie nam obcować. Uważam to za zdecydowany plus. Nie zostałam zmuszona do zaznajomienia się z innym tytułem, aby odnaleźć się w nowej rzeczywistości wirtualnej. Oczywiście osoba, która zapoznała się wcześniej z The Whispered World, ujrzy zapewne wiele znajomych postaci i ciekawych smaczków, które z pewnością ucieszą niejednego fana pierwszej części. Jeśli natomiast nie czujesz potrzeby ogrywania The Whispered World, to ze szczerym sercem mogę Cię zapewnić, że nie pogubicie się w fabule.
Czas na historię o Spocie i Sadwicku!
Mimo baśniowej otoczki Silence jest mrocznym tytułem. Główni bohaterowie, Noah oraz Renie, żyją w realiach wojny. Dźwięki syren, naloty bombowe oraz krzyki cierpienia wydobywające się zza drzwi są dla nich codziennością. Skrywają się w małym bunkrze, starając się przeczekać najgorsze. Jednak po jednym z ataków bombowych rodzeństwo budzi się w zupełnie innej rzeczywistości. Dzieci rozpoznają to miejsce jako „Silence” – świat między życiem a śmiercią, które Noah wielokrotnie opisywał dziewczynce. Kiedy Renie znika, Noah nie ma innego wyboru niż brnąć dalej i odnaleźć siostrę. Szybko okazuje się jednak, że ich rozłąka była tylko chwilowa, a rodzeństwo uświadamia sobie, że powrót do rzeczywistości może być trudniejszy niż zakładali. Jest tak za sprawą rządów Fałszywej Królowej, która stworzyła mroczne stworzenia, zadziwiająco podobne do Kaonashi z filmu Spirited Away, by niszczyły niegdyś spokojną krainę. Dzieci dołączają więc do Grupy Rebeliantów, dzięki czemu zwiększają swoje szanse na przeżycie.
Połączenie bajkowej oprawy graficznej z brutalnością świata przedstawionego to niezwykle intrygujący zabieg artystyczny. Kontrast między tymi elementami całkiem dobrze szokuje. Nie spodziewałam się, że w grze z wręcz disneyowskim wyglądem, śmierć będzie tak wszechobecnym tematem, a kilkuletnia dziewczynka stanie się jej aktywnym obserwatorem!
Jednak zanim zostaniesz zbombardowany trudami Silence, twórcy postarali się, abyś przynajmniej miał z kim dzielić się dramatycznymi sytuacjami. Mowa oczywiście o Spocie – małym, zielonym, gąsienicopodobnym stworzeniu, który praktycznie od razu staje się kolejnym członkiem drużyny. Jest on bardzo istotną częścią mechaniki za sprawą umiejętności spłaszczania i nadmuchiwania swojego ciała. Duża część zagadek logicznych opiera się na interakcji Spota z otoczeniem – miejcie to na uwadze podczas grania i nie zapominajcie o swoim zielonym przyjacielu!
I siup do kolejnej postaci!
Oczywiście nasze ulubione rodzeństwo nie poradzi sobie bez wsparcia „z góry”. Dlatego, jak w każdym typowym point-and-clicku, naszym zadaniem jest odpowiednio wchodzić w interakcje z otoczeniem bądź z innymi bohaterami. Ogólnie rzecz biorąc, zagadki logiczne są dosyć przyjemne i ciekawe, jednak niestety nie wszystkie. Czasami miałam wrażenie, iż twórcy zapomnieli, że my jako gracze nie znamy tego świata tak dobrze jak oni i nie wszystko będzie dla nas oczywiste czy chociażby logiczne. Brakowało mi podpowiedzi środowiskowych, które jednocześnie wyjaśniałyby mi ciąg przyczynowo-skutkowy oraz rozszerzały moją wiedzę o świecie przedstawionym. Na szczęście pod spacją miałam praktycznie ciągle dostępny interfejs, który wyświetlał mi w górnej części ekranu podpowiedzi. Niektóre nie były zbyt pomocne, jednak lepsze coś niż nic… prawda?
Ciekawym urozmaiceniem mechaniki była możliwość wyboru, któremu bohaterowi chcemy pomóc w pierwszej kolejności, gdyż nieczęsto nasi bohaterowie trzymali szyk grupowy. Nie tyczy się to jednak każdej postaci, a jedynie oryginalnej trójki – Noah, Renie oraz okazjonalnie Spota. Okazało się to dla mnie bardzo trafioną opcją, gdy któraś zagadka mnie zmęczyła, mogłam przeskoczyć do innego bohatera, dając sobie chwilę odpoczynku. Niestety, moja radość skończyła się gdzieś w 3 rozdziale, gdy okazało się, że aby sprogresować fragment Noah, trzeba było wpierw ukończyć inny element fabularny Renie. Było to dla mnie dość mylące i powodowało, że potrafiłam utknąć gdzieś na dłużej nie zdając sobie sprawy, że powinnam zmienić scenę.
Nie zostawię cię, Renie…
Najbardziej urzekającym elementem narracji jest relacja głównych bohaterów. Nie jest to nic zaskakującego – branża gier wielokrotnie pokazała, iż kształtowanie fabuły wokół relacji okołorodzinnych jest bardzo frapujące. Sukcesy takich gier jak The Last Of Us (recenzja), God of War: Ragnarök (recenzja), czy nawet starsze Heavy Rain (recenzja) tylko potwierdzają moją tezę. Ja również wpadłam w tę emocjonalną pułapkę, chociaż nie przeszkadza mi to ani trochę!
Jeśli tak jak ja, kładziesz nacisk na relacje bohaterów, Silence będzie dla Ciebie jednocześnie czarujące i frustrujące. Skąd taka rozbieżność? Zależy to od postaci. Więź Noah i Renie jest poprowadzona świetnie, od samego początku do ostatniej sceny. Różnorodność charakterów, opiekuńczego brata oraz nieustraszonej, mądrej siostry nie tylko dodaje dynamiki fabule, ale przejawia się również w mechanice gry. Każda z postaci ma inne mocne strony i inne słabości, co sprawia, że rozwiązywanie zagadek staje się bardziej angażujące.
Niestety nie wszystkie relacje są zbudowane z równie intensywną szczegółowością. Grupa Rebeliantów, którą miałam okazję postać w pierwszym rozdziale Silence, nie otrzymała od twórców zbyt wiele miłości. Choć z początku pojawia się cień nadziei, że bohaterowie podzielą się swoimi motywacjami czy przeszłością, tak z kolejnymi rozdziałami uświadamiałam sobie, że to tylko moje ciche pragnienia, które się nie ziszczą.
Ambitnie, lecz niewystarczająco. Silence – finalne wrażenia
Trudno opisać mi ostatecznie odczucia, jaki pozostawił po sobie ten tytuł. Silence bez wątpienia jest projektem niesamowicie ambitnym, jednak czy nie stało się to swoistą piętą achillesową Daedalic Entertainment? Po zakończeniu rozgrywki niemalże od razu nasunęły mi się dwa wnioski – albo twórcy byli ograniczeni czasowo, albo finanse nie pozwoliły na porządne rozszerzenie gameplayu. Według mnie jest to największy mankament Silence. Brakowało mi szczegółów, aby bardziej zrozumieć świat oraz postaci, które poznajemy. Mam wrażenie, że przez krótki czas gry niektóre postacie były, bo miały się pojawić… i tyle. Bez żadnych szczegółów, bez poznania motywacji tychże bohaterów i bez budowania im miejsca w tej historii.
Czy planuję sięgnąć po The Whispered World, wiedząc już, jakim tytułem jest Silence? Nie jestem pewna. Być może owa wątpliwość wynika z obawy przed podobnymi problemami, jakie napotkałam w Silence. Z pewnością jednak mogę stwierdzić, iż mimo mankamentów tej produkcji, nie żałuję ani zakupu, ani godzin poświęconych grze. Fabuła była dla mnie nie dość, że klimatyczna, to jeszcze intrygująca. Mimo wszystko, czuję, że Silence jest pozycją, do której już raczej nie wrócę.