Czy konsola obecnej generacji jest wciąż warta kupna w przededniu premiery Xbox Series X/S?
Większość portali gamingowych szykuje się lub jest już w trakcie przeprowadzania testów konsoli nowej generacji – Xbox Series X/S lub PlayStation 5. Ja zaś – we współpracy ze sklepem x-kom.pl – postanowiłam sięgnąć po sprzęt z obecnej, czyli Xbox One X, by sprawdzić, co ma do zaoferowania i czy wciąż warto w niego zainwestować.
Pierwsze wrażenie
Mówi się, że kobieta może rozkochać w sobie mężczyznę w jeden niezawodny sposób: przez żołądek do serca. A jak z graczami? Jak konsola może zauroczyć sobą gracza – przynajmniej na zasadzie „zakochania od pierwszego wejrzenia”? Moja odpowiedź brzmi: unikatowym designem. Testowałam Xboksa One X w zestawie z grą Gears 5 i przyznam bez chwili wahania, że już sam wygląd sprzętu podbił moje gamingowe serce. Może akurat dlatego, że w tym czasie ponownie przepadałam w cudownym Frostpunku na domowym pececie i design Microsoftu – z piękną grafiką popękanego lodu i trupią czaszką czającą się w wybitej w nim dziurze – z miejsca przywołał skojarzenie z tytułem. Gearsów wtedy nie znałam. Jeszcze nie.
Po rozpakowaniu pudełka zdziwił mnie jednak nie tylko sam wygląd konsoli, ale także jej waga i rozmiar. Mimo sprawdzania wcześniej specyfikacji, oczekiwałam nieco większego sprzętu, więc poczułam się pozytywnie zaskoczona, że nie musiałam głowić się, gdzie go zmieszczę. Po prostu ustawiłam go tuż pod telewizorem i zaczęłam szukać gniazdka. Wówczas pojawił się pierwszy problem – okazało się, że dołączony do zestawu kabel zasilający jest za krótki. Do wolnego kontaktu kawał drogi, wszystkie z tyłu telewizora zajęte i klops. Po chwili kombinowania udało mi się podłączyć go w innym miejscu i do tego przy pomocy przedłużacza, ale kabel dyndał lekko w powietrzu, przez co nieraz podczas grania trzymałam rękę na sercu, obserwując kątem oka, co teraz porabia mój – cóż, lekko pierdołowaty – pies.
Z pewnością, gdybym inwestowała konsolę na stałe, pomyślałabym o trwałym rozwiązaniu problemu, które nikomu by nie zawadzało, chociaż nieco dłuższy kabel z pewnością też by nikomu nie zaszkodził. Na ten moment muszę jednak wpisać kabel zasilający na listę minusów.
Z aspektów widocznych na zewnątrz warto też zwrócić uwagę na możliwość podłączenia kolejnych dysków przez USB, napęd Blu-ray, jak i takie samo rozmieszczenie gniazd w obudowie X jak w przypadku jego słabszego brata – Xboksa One S. Umożliwia to szybką wymianę konsoli z Eski na Iksa i brak zamartwiania się kończącym się miejscem na wbudowanym dysku, którego mała pojemność jest sporym minusem – zwracam na to uwagę, gdyż po prostu lubię instalować gry zawczasu, by móc potem odpalić tę, na którą mam ochotę w danym momencie. Co więcej, na przednim panelu konsoli znajduje się logo Xboksa służące za przycisk uruchamiający, a zasilacz został wbudowany w urządzenie.
W zestawie znalazł się także kabel HDMI – według producenta o najwyższej możliwej jakości, zgodny ze standardem 4K– oraz bezprzewodowy, również świetnie wyglądający i pasujący do konsoli pod kątem designu, pad.
Technikalia, czyli pokaż kotku, co masz w środku
Xbox One X został powszechnie uznany za Xboksa One na sterydach. I faktycznie, konsola Microsoftu z 2017 roku jest ulepszoną wersją tej z 2013. Co więcej, pod kątem wykorzystanych w niej podzespołów zdecydowanie góruje nad podobnie podrasowanym sprzętem Sony, czyli PlayStation 4 Pro. Nie tylko na papierze.
Według oficjalnych danych technicznych, Xbox One X prowadzi między innymi dzięki potężnej mocy obliczeniowej CPU i GPU. Posiada ośmiordzeniowy procesor z wydajnością 6 teraflopów (PS4 Pro – 4,2 teraflopów), pamięć (GDDR5) 12 GB (PS4 Pro – 8 GB), CPU 2,3 GHz (PS4 Pro – 2,1 GHz) i przepustowość pamięci 326 GB/s(PS4 Pro – 218 GB/s). Nie muszę więc chyba nikomu tłumaczyć, dlaczego Xbox One X tak szybko został okrzyknięty potworem schodzącej z piedestału obecnej generacji.
Procesor: 8 rdzeni, 2,3 GHz
Pamięć: 12 GB GDDR5
Przepustowość RAM-u: 326 GB/s
Karta graficzna: 1172 GHz, 40 CU, funkcje Polaris, 6 TFLOPS
Pamięć podręczna flash: 8 GB
Pamięć masowa: 1 TB HDD 2,5”
Zasilacz: 245 W, wbudowany
Napęd optyczny: 4K UHD Blu-ray
Wymiary: 300x240x60 mm
Komunikacja: Bluetooth 4.1, Wi-Fi ac, LAN, HDMI 2.1 (4K HDR, FreeSync, VRR), S/PDIF, 3xUSB 3.1 gen 1, IR blaster
Co więcej, Xbox One X opiera się na bardziej zaawansowanym modelu chłodzenia. Znajdziemy w nim komorę parową i wentylator odśrodkowy. Dzięki temu zbierane po bokach ciepłe powietrze jest wydmuchiwane z tyłu urządzenia. Należy jednak zwrócić uwagę na to, by konsola stała w dobrze wentylowanym miejscu, gdyż i tak z czasem nagrzewa się do całkiem sporych temperatur.
Przyznaję, że sprawność chłodzenia przetestowałam już w pierwszych dniach, gdy sprzęt stał włączony przez ponad dobę, aktualizując się i pobierając listę dodanych przeze mnie do kolejki gier takich jak Gears 5, Mass Effect, Outer Worlds, Untitled Goose Game, Grounded, Red Dead Redemption 2, Overwatch, Wiedźmin 3: Dziki Goni wiele innych. Konsola faktycznie była mocno rozgrzana, niemniej przez cały ten czas ani razu nie usłyszałam głośnej pracy wentylatorów – przypisuję więc dużego plusa za ciszę, w jakiej urządzenie funkcjonuje. Warto jednak zwrócić uwagę na ciepło, które konsola emituje podczas pracy i, przywołując poprzedni akapit, zagwarantować jej odpowiednio wentylowaną przestrzeń. Sama głośność – lub raczej właśnie cichość – działania i osiągana podczas niego temperatura stawia Xboksa One X zdecydowanie powyżej konkurencyjnego sprzętu Sony, który nawet w ulepszonej wersji zawodził na obu tych polach.
Czas na grzech grę!
Xbox One X umożliwia także bezproblemowe połączenie z usługami takimi jak Xbox Live czy Xbox Game Pass oraz swobodne przenoszenie istniejących już profili z jednego sprzętu na drugi. Oferuje graczom także wiele gier stworzonych pierwotnie dla Xboksa One oraz Xboksa 360 w ramach wstecznej kompatybilności, która powinna zadowolić każdego fana konsoli Microsoftu. Co więcej, oferowane w ramach tej możliwości produkcje zostały ulepszone względem pierwowzorów z poprzedniej wersji sprzętu i gwarantują jeszcze więcej przyjemności z grania. Skrócono czas ładowania, ulepszono płynność działania oraz maksymalne wartości dynamicznego skalowania rozdzielczości.
Przechodząc wreszcie stricte do samej jakości rozgrywki – TAK, Microsoft spełnił obietnice i umożliwił zabawę w rozdzielczości 4K przy 60 klatkach na sekundę. Oczywiście, nie każda gra temu podoła, ale liczy się, że jeśli twórcy wykorzystali okazję do zwiększenia potencjału swoich produkcji, to Xbox One X dał im duże pole do popisu. Dzięki temu możemy podziwiać dokładniejsze tekstury, poprawione cieniowanie, jeszcze piękniejsze krajobrazy i skrócone ekrany wczytywania.
Muszę też przyznać, że wrażenia wizualne między graniem na żywo (przy podłączeniu konsoli do telewizora HDR) a oglądaniem materiałów publikowanych na Youtubie z konsoli Xbox One X mam dość mocno odmienne. Nie spodziewałam się, że dostrzegę tak wielką różnicę w oświetleniu, głębi kolorów, wszelkich efektach graficznych i po prostu różnej maści szczegółach, które przykuły moją uwagę przy grze na konsoli, zaś w nagraniach z sieci kompletnie jej umykały. Może to po prostu magia ekranu, może wsparcie HDR, a może jednak elementów schowanych w obudowie przypominającej dekoder.
Niestety piękno na ekranie ma swój minus w 1 TB pamięci. Dysk tej wielkości to i tak najlepsza opcja wśród dostępnych na rynku konsoli, jednak przy grach z ulepszoną grafiką trzeba liczyć się z tym, że zainstalujemy takich od dziesięciu do piętnastu i po prostu zabraknie miejsca na kolejne. Być może jednak zamontowanie w konsolach dysków o zwiększonej pamięci okazuje się wciąż mało opłacalne dla producentów, skoro – nawet w przypadku nowej generacji – tak mocno obstają przy wyborze między 500 GB a 1 TB.
Potwór generacji przechodzi na emeryturę
Przeglądając ofertę sklepu x-kom.pl, zauważyłam, że o ile Xbox Series X otrzymamy w tym momencie za 2249 zł, o tyle Xbox One X dostępny jest – w zestawie z grą Fallout 76 – w cenie 1799 zł lub – w edycji limitowanej z grą Cyberpunk 2077 – za 1849 zł (w okolicach premiery w 2017 roku kosztował ponad dwa tysiące w wersji solowej). Na potrzeby tej recenzji pomijam możliwość zakupu Xbox Series S i Xbox One S, gdyż chcę skupić się na potencjale najmocniejszej konsoli obecnej generacji, a to miano niewątpliwie przypada modelom X. Niemniej wszystkie cztery oferty znajdziecie obecnie na stronie sklepu.
Czy warto więc inwestować jeszcze w Xbox One X? Czy nie lepiej wstrzymać się jeszcze kilkanaście dni i zakupić Series X? Model z 2017 roku na pewno stanieje wraz z premierą nowej generacji, jednak wciąż pozostanie droższy od Series S. Decyzję, czy warto wówczas postawić na Eskę i dokupić do niej dysk zewnętrzny na gry, czy może zainwestować w starszego lub nowszego Iksa, pozostawię Wam i Waszym portfelom. Ja – przynajmniej na ten moment – zamierzam rozglądać się za dobrymi ofertami na jednoterabajtowego potworka, który na dniach odejdzie na emeryturę.