Ku chwale Królowej, na przekór burzom. Against the Storm – recenzja gry

Screen z gry Against the Storm, Gorejące Miasto, stolica krainy, Against the Storm recenzja

Eremite Games nie próżnowało przy promowaniu swojego tytułu. Banished spotyka Slay the Spire… brzmi ambitnie, prawda? Moja recenzja gry Against the Storm spróbuje pokazać Wam, jak ma się to do rzeczywistości.

Obecnie gry o budowaniu od zera własnej osady lub miasta cieszą się sporą popularnością. W odpowiedzi na zapotrzebowanie graczy i graczek, w ostatnim czasie otrzymaliśmy sporo tego typu produkcji. Nie tak dawno w Early Access zadebiutował Timberborn, z którym mierzyła się nawet nasza Naczelna. Against the Storm również został w nim udostępniony, a ta recenzja ma pomóc Wam zdecydować, czy dać mu szansę już teraz, czy poczekać do nadejścia ostatecznej wersji.

Zanosi się na deszcz

Kiedy uruchomimy i rozpoczniemy grę, naszym oczom ukaże się krótka historia wprowadzająca. Jesteśmy Namiestnikiem – wysoko postawioną osobą, której zadaniem jest zakładanie nowych osad i zbieranie cennych surowców dla Spopielonej Królowej. Za pomocą otrzymanych od nas materiałów może ona ulepszać stolicę królestwa, czyli Gorejące Miasto. To niezwykle ważne – krainę pustoszy bowiem Nawałnica niszcząca wszystko na swojej drodze.

W związku z tym, jednym z naszych głównych zadań będzie spełnianie rozkazów Królowej. Są one przedstawione w postaci kart, a do ich ukończenia niezbędna jest realizacja kilku warunków. Zazwyczaj oznacza to wyprodukowanie określonej ilości danej rzeczy lub osiągnięcie pewnej liczby osadników. Poza przedmiotami dostajemy również Reputację, która jest niezbędna do ukończenia konkretnego etapu. Pomyślna realizacja zadań zmniejsza także Zniecierpliwienie Królowej.

Screen z gry Against the Storm, rozkazy od Królowej, Against the Storm recenzja

Co za miejsce. Nie do życia

Akcja gry dzieje się w fikcyjnym świecie, w którym ciągle pada deszcz. Każdy rok podzielony jest na trzy sezony – Mżawkę, Prześwit oraz Burzę. Charakteryzują się one własnymi efektami specjalnymi – przykładowo, podczas Mżawki przy odkrywaniu nowych polan dostajemy dodatkowe zasoby. Zazwyczaj bonusy są dostępne podczas dwóch pierwszych sezonów, natomiast w trakcie Burzy musimy radzić sobie z licznymi niedogodnościami – najczęściej w trakcie moich rozgrywek pojawiało się większe ryzyko śmierci bezdomnych osadników czy spowolniony ruch.

Screen z gry Against the Storm, efekty aktywne na danej mapie zależne od sezonu

Naturalnie, każdy sezon charakteryzuje również inna szata graficzna. W Prześwicie krajobraz spowity jest w przyjemnym blasku słońca, natomiast Burzę można rozpoznać po piorunach i trzęsących się od wiatru drzewach. Wszystkie pory łączy jedno – gęsty, nieustanny deszcz. Od samego patrzenia człowieka przechodzi dreszcz zimna. O samej grafice nie mam zbyt dużo do powiedzenia – jest przyjemna dla oka, choć nie wyróżniła się w moich oczach pod żadnym względem. Bardzo podoba mi się natomiast muzyka, która roztacza pewną aurę tajemniczości, a jednocześnie nie narzuca się i pozwala skupić na rozbudowie naszej osady.

Screen z gry Against the Storm, wygląd mapy w sezonie Prześwit, Against the Storm recenzja

Z kolejnym rokiem dostajemy również nowych osadników i dodatkowe bonusy od Królowej, zwane kamieniami węgielnymi. Są to potężne stałe efekty, wpływające na naszą wioskę. Możemy otrzymać zarówno dostawę określonego surowca co minutę, jak również przyspieszyć pracę naszych drwali lub rolników. Są również nieco mroczniejsze ulepszenia, jak pakt dający nam dziesięć bursztynów (odpowiednik waluty w grze) w przypadku śmierci poddanego.

Screen z gry Against the Storm, kamienie węgielne od Królowej

Trzy rasy, jedna wioska. To nie może się udać

W grze występują trzy typy osadników – ludzie, bobry oraz jaszczury. Różnią się od siebie nie tylko wyglądem. Bobry najlepiej sprawdzą się w obozie drwali i kopalni, uwielbiają ciastka i piwo. Jaszczury z kolei nienawidzą zimna (trzeba na nich szczególnie uważać podczas Burzy), są dobrymi łowcami i chętnie jedzą placki. Ludzie natomiast przodują w rolnictwie oraz zbieractwie, a ich ulubionym posiłkiem jest suszone mięso.

Screen z gry Against the Storm, ekran opisujący rasę Jaszczurów i rzeczy potrzebne do zaspokojenia Ludzi i Bobrów, Against the Storm recenzja

Zazwyczaj nie ma między nimi niesnasek i wszystko toczy się spokojnie. Kiedy jednak jedna rasa będzie wyjątkowo nieszczęśliwa w naszej osadzie, możemy traktować ją nieco łagodniej. Naturalnie, wywoła to sprzeciw pozostałych grup. Trzeba więc uważać, by nie zrazić nikogo do siebie. Może to bowiem doprowadzić do przykrych konsekwencji – przy bardzo niskiej determinacji osadnicy zaczną odchodzić z wioski, co w rezultacie zwiększy Zniecierpliwienie Królowej.

A po samouczku chodziliśmy do kupca…

Pierwsze dwie misje stanowią samouczek, mający zaznajomić graczy i graczki z najważniejszymi funkcjami produkcji. Dowiadujemy się z niego, jak poruszać kamerą, stawiać budynki, a także jak przydzielać do nich pracowników. Później dochodzi do tego kwestia głównego paleniska, determinacji naszych osadników i przyjmowania rozkazów od Królowej. Muszę jednak odnotować, że samouczek nie pokazał wszystkich możliwości tytułu. Pewne rzeczy trzeba przeczytać w zakładce „Pomoc” lub odkryć samemu. Miałam tak w przypadku kupców i szlaków handlowych – dopiero metodą prób i błędów udało mi się rozgryźć, kiedy system ten jest najbardziej opłacalny.

Skoro już o kupcach mowa – bardzo podobał mi się ten element rozgrywki. Po wybudowaniu stoiska kupieckiego do naszej osady, co jakiś czas, przybędzie losowy kupiec, oferujący rozmaite towary. Początkowo dostępny jest tylko jeden handlarz. Następnych pozyskujemy, wykupując odpowiednie ulepszenia w Cytadeli. Jest to ciekawa koncepcja, a także bardzo przydatna – nierzadko ratowała moją skórę, kiedy wioska umierała z głodu.

Screen z gry Against the Storm, handel z kupcem, Against the Storm recenzja

Odkrywając nieznane

Praktycznie każda moja rozgrywka, poza zbudowaniem chat, rozpoczynała się od budowy obozu drwali. Ważnym elementem rozgrywki jest bowiem poszerzanie swojego terytorium, a w tym celu musimy wycinać otaczające nas drzewa. Pewne obszary na mapie otoczone są gęstą, czarną mgłą. Są to polany skrywające w sobie rozmaite dobra. Znajdziemy tam nowe depozyty dla naszych obozów, nowych osadników lub nawet opuszczone budynki, które możemy zburzyć lub odbudować, by z nich korzystać.

Screen z gry Against the Storm, kilka zwykłych, nieodkrytych polan

Niektóre polany oznaczone są jednak tajemniczą kozią czaszką. Skrywają one w sobie poważne zagrożenia… ale i spore nagrody. Po ich odkryciu uaktywni się specjalne wydarzenie, które, do czasu rozwiązania, będzie miało negatywny efekt na całą naszą osadę. Niektóre z nich co kilka minut mogą nawet zabijać osadników! Dlatego ważne jest, by jak najszybciej zebrać niezbędne materiały i uporać się z problemem.

Screen z gry, kilka polan z kozią czaszką, zawierających zagrożenie

Panie, jak to wszystko ogarnąć?

W początkowych fazach gry wszystko działa i wygląda znakomicie. Widzimy jak nasi osadnicy wędrują od miejsca pracy do magazynu, po drodze jedząc i zmieniając ubiór. Wraz z napływem nowych projektów budynków stawiamy kolejne obozy, kopalnie itp. oraz przydzielamy do nich pracowników. Nie miałabym temu nic do zarzucenia, gdyby nie fakt, że potem traci się nad tym wszystkim kontrolę.

Screen z gry, widok mojej osady, budynków w niej i drzew do ścięcia

Recenzja musi omówić wszystkie aspekty rozgrywki, więc pora teraz na kilka słów krytyki – zdecydowanie największym problemem, jaki mam z Against the Storm jest brak łatwo dostępnego, zbiorczego systemu, w którym moglibyśmy szybko znaleźć to, czego potrzebujemy. Kiedy mamy dużo budynków, do tego rozrzuconych po całej mapie, bez dobrej listy ciężko jest zadbać, by wszędzie znajdowali się odpowiedni pracownicy. A przecież co rok dostajemy kolejnych mieszkańców, którzy nierzadko lepiej by sobie poradzili. Owszem, mamy do dyspozycji liczbę bezczynnych i bezdomnych osób każdej rasy, jednak wydaje mi się to niewystarczające. Podobnie z zasobami – ta gra aż prosi się o jedną listę, pokazującą skąd otrzymujemy poszczególne towary i gdzie wykorzystywane są nasze dobra.

Screen z gry, ekran zarządzania z otwartymi oknami do przydzielania pracowników, Against the Storm recenzja

Gorejące Miasto zaprasza do odwiedzin!

Po zdobyciu wystarczającej Reputacji i pełnym założeniu osady, możemy kontynuować rozgrywkę lub powrócić na mapę świata. Została ona przedstawiona w postaci heksagonów, co od razu skojarzyło mi się z grami planszowymi. Widoczne są na niej założone przez nas przyczółki oraz stolica. Warto po zakończeniu każdej misji udać się do niej z kilku powodów. Przede wszystkim to właśnie tam możemy wykupić kolejne ulepszenia, dające nam dostęp do nowych budynków czy kamieni węgielnych. Znajdziemy tam również osiągnięcia, za zdobycie których dostajemy punkty doświadczenia niezbędne do odblokowania kolejnych poziomów w drzewku usprawnień.

Screen z gry, grafika przedstawiająca Gorejące Miasto

Oczywiście, nie ma nic za darmo. Początkowo ulepszenia są tanie i zdobywa się je dość szybko, jednak z czasem drzewo staje się bardziej rozbudowane. Dochodzą kolejne waluty, do których na planszy nie jest łatwo się dostać. Należy więc dwa razy zastanowić się, co w danej chwili będzie nam najbardziej potrzebne.

Screen z gry, drzewko ulepszeń i koszt odblokowania

Po burzy zawsze wychodzi słońce, prawda? Against the Storm – finalne wrażenia

Ostatecznie, mimo kilku niedociągnięć, nie pozostaje mi nic innego, jak gorąco polecić Against the Storm. Nie będziecie się nudzić – zadba o to zarówno tempo rozgrywki, podyktowane zmieniającymi się sezonami, jak i wysoki poziom trudności. Starczy Wam na długo, dzięki rozbudowanemu drzewku ulepszeń i systemowi osiągnięć. Zdecydowanie więcej tu Banished niż Slay the Spire, ale w żadnym wypadku nie przypomina którejkolwiek z wymienionych produkcji. Ten unikalny tytuł zdecydowanie nadaje się do wielokrotnego przechodzenia, a mnogość budynków i rozwiązań czyni każdą rozgrywkę wyjątkową. Należy jednak uważać, by nie pogubić się w bardziej rozbudowanych osadach – w takich sytuacjach pauza nierzadko okazuje się wybawieniem.

Screen z gry Against the Storm, ekran osiągnięć

Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że gra znajduje się jeszcze we wczesnym dostępie, tym bardziej zasługuje na uznanie, bo momentami miałam wrażenie, że to już finalna wersja, której nie trzeba zbyt wielu poprawek. Fakt, czasami polskie napisy kuleją i nie wszystkie frazy są poprawnie przetłumaczone, ale podejrzewam, że w najbliższym czasie zostanie to dopieszczone. Do zakupu zachęca także cena – uważam, że 69 złotych za tak wciągającą i starczącą na długo produkcję to świetna kwota. A do 1 listopada można jeszcze zaoszczędzić i dostać ją za 62 złote z groszami.

Na koniec ciekawostka – ekipa odpowiedzialna za Against the Storm jest z Polski, a rodzime produkcje mają specjalne miejsce w moim serduszku. Trzymam więc kciuki za malutkie, zaledwie kilkuosobowe, Eremite Games, by udało im się osiągnąć sukces.

Recenzja gry Against the Storm powstała dzięki uprzejmości Eremite Games.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top