Jak gry sprawiły, że wyszłam ze strefy komfortu?

Na obrazku znajduje się zrzut ekranu z gry Penumbra: Overture, na którym widać skromną, pogrążoną w półmroku kabinę znajdującą się na łodzi

Gry. Tak wiele się mówi o ich rzekomych negatywnych skutkach. A co, jeśli powiem, że odmieniły moje życie na lepsze?

Gry i rozwój. Od czego się zaczęło? Mojej przygodzie z wirtualną rozrywką podwaliny dało przyglądanie się, jak wujek gra w Tomb Raider na PlayStation – wiele lat temu. Pamiętam to jak przez mgłę. Później podziwiałam mamę, która osiągała nieprawdopodobne wyniki w Heroes of Might and Magic III, zdobywając mapę za mapą. 

Na początku byłam przekonana że przeznaczone mi są gry z serii The Sims i Kurka Wodna – no, może czasem jeszcze Pinball dla urozmaicenia. W końcu dziewczynki powinny wybierać to, co ładne, łatwe i bajkowo-cukierkowe. Czułam się komfortowo w tych wyznaczonych mi wirtualnych czterech ścianach. Kiedy w końcu jednak wyłamałam się z tego stereotypu, mój świat się zmienił. Całkowicie! 

Mogę być kim chcę. Nawet żołnierzem

Na obrazku znajduje się zrzut ekranu z gry Call of Duty 2, na którym widać w pełni umundurowanych żołnierzy w trakcie strzelaniny
Źródło: Call of Duty® 2 Steam

Kiedy jako nastolatka zapoczątkowałam swoją kolekcję płyt CD i przy każdej możliwej okazji na własną rękę nurkowałam w dostępnych tytułach, odkryłam wiele nowych gatunków gier. Początkowo z nieśmiałością sięgałam w sklepach po pozycje w domyśle przeznaczone dla pełnoletnich mężczyzn, takie jak gry wyścigowe czy wojenne. W markecie trzymałam w dłoniach pudełko, po czym z żalem odkładałam je na półkę, bo przecież nie byłam ani mężczyzną, ani osobą dorosłą. Któregoś dnia jednak przy okazji rodzinnych zakupów w przypływie odwagi postanowiłam spróbować i położyłam dwa z nich na sklepowej ladzie. Były to Call of Duty 2 oraz Need for Speed: Most Wanted

Nawet sama instalacja kosztowała mnie sporo stresu. Stwierdziłam jednak, że się nie wycofam. I wiecie co? Może nie byłam mistrzynią i opierałam się w dużej mierze na metodzie prób i błędów, ale dawałam sobie radę z tym, by pchać rozgrywkę do przodu i odkrywać kolejne rozdziały fabuły. Choć wchodzenie na nieznane tereny nigdy nie było dla mnie łatwe, różne światy i historie pochłonęły mnie całkowicie. Dotąd znałam to zjawisko jedynie z filmów i książek. Nagle okazało się, że choć w rzeczywistości jestem nieśmiałą i cichą dziewczyną, przed ekranem monitora mogę być, kim chcę. Nawet żołnierzem. 

Drżenie. Horror w podziemiach i kosmosie

Na obrazku znajduje się zrzut ekranu z gry Penumbra: Overture, na którym w ciemnym podziemnym komentarzu widać potwora w postaci węża z wieloma ostrymi zębami
Źródło: https://screensider.com/#/730

Niedługo później postanowiłam zmierzyć się z własnym strachem. Byłam z tych osób, które po obejrzeniu horroru przez trzy dni nie mogły zmrużyć oka, bo każdy usłyszany szelest wydawał im się złowrogi. Podpatrzyłam jednak jedną z gier u kumpla i nie mogłam przestać o niej myśleć. Grając w tytuły takie jak Silent Hill 2 czy Penumbra Overture, czasem musiałam włączać pauzę, bo serce waliło mi jak szalone, ale ogromnie spodobała mi się taka dawka emocji. Zaczęłam oswajać się z niepewnością i rozpoznawać reakcje ciała, które – gdy starałam się je zrozumieć – przestały być w końcu takie straszne! Szczerze polubiłam przerażający klimat, chociaż do dziś wzdrygam się na myśl o Piramidogłowym. 

Nabrałam tyle odwagi, że niedługo później zanurkowałam w świat science fiction! Wprowadził mnie w niego Mass Effect (recenzję Edycji Legendarnej znajdziecie tutaj). Dziwne stworzenia, wrogie planety, ważne dla ludzkości misje i świadomość, że na moich barkach spoczywa wielka odpowiedzialność – wszystko to sprawiło, że i w życiu zaczęłam z większą ciekawością sięgać po to, co dotąd wydawało mi się niedostępne. Skoro mogę zbawić świat, to może poradzę sobie i z lotem do Norwegii? 

Klik, klik. Z Wenezuelą poproszę

Na obrazku znajduje się kobieca postać z gry MU Online

Zbliżając się do osiemnastki, w końcu przeszłam na gry online. Czas najwyższy, co? Właściwie ten rozdział mogłabym zatytułować: „Od totalnej laiczki do game masterki” – czy to nie brzmi dumnie? Grając w Mu Online (recenzja), poznałam mnóstwo osób, z którymi umawiałam się na rozgrywkę, przy okazji rozwijając swój angielski. Z czasem stałam się rozpoznawalna, pilnując porządku na serwerze i organizując eventy z nagrodami dla pozostałych graczy. Z dnia na dzień moje internetowe znajomości się zacieśniały. Nie minęło wcale wiele czasu, gdy zaczęłam uczestniczyć w grupowych wideorozmowach na Skype – i to z ludźmi z dalekiej Wenezueli! 

Wtedy też pierwszy raz zderzyłam się ze zjawiskiem, jakim było niedowierzanie, że za moją postacią kryje się kobieta. Kiedy już rozeszła się wieść, że w rzeczywistości faktycznie jestem dziewczyną, wielu graczy – nawet tych, którzy próbowali mi się przypodobać – zakładało z góry, że nic nie potrafię i trzeba mnie prowadzić za rączkę. Szybko udowadniałam im, że się mylą, co nie zawsze spotykało się z ciepłym przyjęciem. Właśnie… 

**** ***. Zderzenie z hejtem

Na początku, gdy w moją stronę padały przykre słowa, wyłączałam grę. Brałam wszystko do siebie i przyjmowałam „bez filtra”, co kończyło się koszmarnym nastrojem z domieszką żałosnego poczucia niesprawiedliwości. Jednocześnie nie chciałam rezygnować z gier, które przypadły mi do gustu. Czułam się bezradna, tkwiąc w ambiwalentnym stanie. W końcu uległam prośbom znajomych i wróciłam do rozgrywki; obiecałam sobie, że na tyle, na ile potrafię, będę ignorować wszelkie obelgi i przekleństwa zwrócone w moją stronę.

Czy dzięki temu nabrałam choć trochę psychicznej odporności? Myślę, że tak. Nie ukrywam, do dziś jakieś słowo czasem zaboli, ale szybko przechodzę nad tym do porządku dziennego, bo wiem, że nie warto się przejmować. Czy to człowiek z klatki obok, czy z drugiego końca świata, ewidentnie sobie z czymś nie radzi, a to nie jest mój problem. Jest nim to, że algorytm w Path of Exile ewidentnie myśli, że moja wiedźma powinna nawalać w bestie i potwory oburęczną tarczą – tak, jak w każdą niedzielę rozbija się mięso na schabowe – zamiast ciskać piorunami i rzucać klątwy. 

Tak wyglądała moja podróż przez gry: rozwijała się, a ja razem z nią. Kolejne wirtualne wyzwania pozwalały mi przełamywać barierę za barierą. Ciekawe? W tym artykule dowiesz się więcej na temat umiejętności zyskiwanych dzięki grom! Dziś mogę śmiało powiedzieć, że bez nich nie byłabym tym, kim jestem. I przyznać, że obecnie w każdym świecie czuję się jak w domu. 

Scroll to Top