Mój Ci on! Krzyżacy: The Knights of the Cross – recenzja gry

Różne postaci z gry w mozaice z obrazków. W środku napis z tytułem gry.

O tym, jak Chińczycy interpretują klasykę polskiej literatury, przeczytacie w recenzji Krzyżaków: The Knights of the Cross.

To nie jest pierwsza produkcja powstała na podstawie książki. Nawet jeśli uwzględnimy luźne interpretacje, jak np. Wiedźmin, czy omawiane przez nas kryminalne przygody Sherlocka Holmesa, studio Olive Panda idzie o krok dalej, prezentując najbardziej niekonwencjonalne ukazanie dzieła Sienkiewicza, z jakim kiedykolwiek miałam do czynienia. Za moich czasów w gimbazie, kiedy ktoś nie przeczytał lektury, sięgał po film. Jeżeli ciekawi Was, co mógłby powiedzieć uczeń, który zamiast tego przeszedł grę, zapraszam do recenzji Krzyżaków: The Knights of the Cross.

Shifu Zbyszko

Zazwyczaj kwestię grafiki zachowuję na koniec tekstu, ale w tym przypadku nie mogę wytrzymać. Styl anime i pikselowych jRPG-ów wygląda tak absurdalnie, że nie sposób się nie uśmiechnąć. Komuś może się to nie spodobać, ja jednak byłam urzeczona. Autentycznie parsknęłam, gdy zobaczyłam siostrę zakonną, której habit ledwo cokolwiek zakrywał. Stylówka świętej Jadwigi także była niczego sobie. Ma ciemne włosy, ogromne oczy i ubrana jest w białą szatę odkrywającą zbyt wiele jak na tamte czasy. Postaci męskich również nie ma co porównywać z dziełami Matejki, jednak są na tyle odziani, że nie marzną w zimie. Generalnie jeśli obrażają Was kuso ubrane postaci, z pewnością nie jest to produkcja, z której będziecie czerpać radość.

Historia ukazana w grze powstała na kanwie dzieła noblisty. Wcielamy się w rycerza Zbyszka, który pod okiem Maćka zdobywa pierwsze szlify w walce. Jako że akcja rozgrywa się już grubo po feralnej decyzji o zaproszeniu Krzyżaków do Polski, zakonnicy rozpanoszyli się mocno po kraju. Do słynnej bitwy pod Grunwaldem zostało trochę czasu, dlatego wykonujemy masę questów głównych, ale i pobocznych, poszerzających nieco opowieść i ukazujących okoliczności przed tym ważnym starciem. Spora część bohaterów to znajomi z kart powieści, ale pojawia się także nieco nowych postaci.

Kobieta siedzi na tronie. Jest królową, obok niej król, który opiera się o miecz. W tle widać komnatę tronową, rycerzy i wielki dywan.

Dwie nagie karty

Choć nasz Zbyszko dzierży miecz, z Krzyżakami i innymi wrogami walczyć będziemy w nieco inny sposób. Omawiana produkcja to karcianka z systemem RPG, dlatego wszystkie pojedynki toczymy za pomocą talii kart. Na start otrzymujemy kilka sztuk, kolejne wpadają wraz z kolejnymi misjami, możemy je także zakupić, gdy uzbieramy odpowiednio dużo złota i spotkamy kupca.

W każdej walce otrzymujemy po 5 kart na turę. Zasadniczo dzielą się na trzy najważniejsze grupy: ofensywne zadają określoną ilość obrażeń wrogowi, defensywne zapewniają nam tarczę i chronią przed ewentualnymi atakami naszych antagonistów, a na koniec wszelkiej maści efekty i magia – leczenie, buffowanie itp. Sama rzadko z nich korzystałam, ale z pewnością dla fanów taktyki będą jak znalazł.

W tle widać płonący zamek i wsie. Na pierwszym planie są postaci, które walczą, w tym rycerze na koniach. U dołu ekranu trzy karty, służą do ataku.

Małym dodatkiem do walk jest system reliktów. To specjalne przedmioty pełniące niejako funkcję amuletów. Możemy je zdobywać po skończonych misjach albo kupować u handlarza. Dodanie ich do przeznaczonych na to slotów pozwala nam uzyskać wymierne korzyści. Mogą to być mocniejsze obrażenia, które zadajemy wrogom, pancerz czy punkty życia. Miejsc jest całkiem sporo, relikty można przetasowywać między misjami i faktycznie posiadanie ich ułatwia wiele starć.

Wyborne wybory

Gra jest z grubsza liniowa, choć kilka zadań może się wykluczyć, jeżeli wybierzemy daną ścieżkę. Co ciekawe, finisz opowieści wcale nie musi przypominać tego znanego z lektury! Na mapie co jakiś czas pojawiają nam się punkty z zadaniami oraz przypisana im liczba gwiazdek. Im ich więcej, tym trudniejsze wyzwanie czeka Zbyszka i jego ekipę. Po kliknięciu otrzymujemy informacje na temat wybranej misji. Te dzielą się na główne, poboczne, ale też związane z naszymi towarzyszami. Sprowadzają się najczęściej do krótkiej rozmowy, wprowadzenia oraz walki.

Po drodze czeka nas także trochę małych wyborów. Podczas wykonywania wielu zadań, zwłaszcza pobocznych, dostaniemy pewne opcje dialogowe. Jeżeli będą się z nimi wiązały konsekwencje dla bohaterów, zostaniemy o tym poinformowani. Pod linijką z odpowiedzią pojawia się ewentualny benefit, a także cena, jaką może nam przyjść zapłacić. Czasami mamy do wyboru jedynie korzyści, innym razem możemy otrzymać coś fajnego dopiero po zwycięstwie w walce. Wtedy wybieramy jeden z trzech reliktów czy kart. Sama najchętniej korzystałam ze zdobywania tych ostatnich, jednak każdy z pewnością znajdzie tu coś dla siebie.

W tle miasto i fontanna. Dwaj mężczyźni rozmawiają, są w zbrojach i trzymają miecze. Na środku ekranu dwie opcje dialogowe.

Zgniotę Cię jak Jagienka orzechy!

Wspomniałam wcześniej, że Zbyszko, choć niewątpliwie jest najjaśniejszą gwiazdą, nie działa w pojedynkę. Kiedy zwerbujemy nowych członków drużyny, możemy dokonywać zmian między nimi i wstawiać na pole walki. W naszym teamie jest miejsce dla czterech bohaterów, zatem trzeba obrać odpowiednią dla siebie taktykę. Niektóre postaci to nasi starzy znajomi z książki, chociaż dość ciekawie ubrani, ale spora część została stworzona na potrzeby gry. Nasze sympatie względem nich to jedno, ale warto przeanalizować nasz styl gry i zaopatrzyć się w towarzystwo wojów spełniających najważniejsze kryteria. Sama bardzo sobie ceniłam obecność Marszy, która potrafiła silnymi atakami fizycznymi napsuć krwi rywalom. Posiada ona gigantyczną kopię, która wyglądem bardziej przypomina wiertło, od samego patrzenia można spękać.

Warto jeszcze podkreślić, że dobierając sobie towarzyszy, musimy zaufać ich intuicji, czyli AI. O ile bowiem działania Zbyszka uzależnione są od zagrywanych przez nas kart, tak pozostali, gdy skończymy turę, działają samodzielnie. Jako że po każdej rozegranej walce zdobywamy punkty doświadczenia, stajemy się coraz mocniejsi. Na najniższym poziomie trudności wiele potyczek kończy się zatem po dwóch lub trzech turach. Dopiero finałowa bitwa może nam zająć więcej czasu. Wcześniejsze to raczej kaszka z mleczkiem. A skoro walki są tak szybkie, chce się więcej i więcej…

Średniowieczny coaching

Grałam już dość długo w Krzyżaków: The Knights of the Cross, gdy uznałam, że muszę trochę poszperać w opcjach, żeby móc przedstawić je w mojej recenzji. Jakież było moje zdziwienie, gdy trafiłam na drzewko rozwoju! Oczywiście to dość powszechna rzecz w RPG-ach, ale, jak się okazało, niekoniecznie obligatoryjna. Co więcej, z mojej perspektywy – casualowego gracza miłującego tryb łatwy – szkoda było zachodu, ponieważ tak naprawdę niewiele to zmienia. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że wśród naszych Czytelników są też fani wyzwań, dlatego krótko przedstawię jego główne założenia.

W tle jest las. U dołu ekranu karty. Walczą ze sobą dwie grupy składające się głównie z rycerzy.

We wspomnianym drzewku mamy system talentów, które rozdzielamy na wybrane cechy z trzech grup. Niektóre się przenikają, inne są indywidualne dla danej ścieżki, a są to rozwój, przetrwanie i walka. Mój styl prowadzenia bojów był bardzo ofensywny, dlatego w drzewku zwracałam uwagę na wszelkiej maści wsparcie zdrowotne i wzmocnienie HP, żebym sama mogła się skupić na naparzaniu wroga. Sam rozwój bardziej dotyczy naszej działalności poza polem bitwy, w tym oszczędzania pieniędzy i zdobywania tańszych kart.

Bogurodzica największym hitem 1410 roku

O wizualiach nieco już padło. Prócz charakterystycznego stylu postaci sporo można powiedzieć również o samej mapie. Bardzo ładnie prezentują się także wsie. Dosłownie czuć wylewającą się z ekranu sielskość. To wszystko sprawia, że jakoś bardziej chcemy się angażować w misje poboczne, które są tam umiejscowione. Nasza troska o te tereny przypominała także uwagę, jaką i Jadwiga poświęcała najuboższym.

Czytanych dialogów w grze nie uświadczymy. Bohaterowie raz na jakiś czas wydają różne odgłosy, co jest fajnym urozmaiceniem, bo zazwyczaj milczą. Bardzo podoba mi się muzyka. Jest skoczna i zalatuje RPG-owymi kawałkami ze scen w karczmie. W połączeniu z pięknym pixel artem budziła we mnie cudowne wspomnienia produkcji z pierwszego PlayStation. Polecam Wam choć przez chwilę skorzystać z angielskiej wersji językowej. Z jakiegoś powodu śmieszyło mnie czytanie polskich nazw i imion w tejże wersji.

Mapa uniwersum. Widzimy na niej rzeczkę, lasy, miejscowości. Zaznaczone zostały także punkty, w których znajdują się misje.

Jagiełło czy von Jungingen? Krzyżacy: The Knights of the Cross – finalne wrażenia z gry

Połączenie szaleństwa stylistycznego i mimo wszystko poważnej fabuły może kogoś razić. Ja nie zaliczam się do tej grupy. Produkcja Olive Panda nie jest wybitna, ale bardzo mi się podoba. Wpłynęły na to głównie strefa audiowizualna oraz uzależniająca mechanika walki poprzez grę w karty. Szybkie pojedynki kojarzyły mi się z Puzzle Quest. Oznacza to jednak, że nawet gdyby w tle pojawiły się Smerfy zamiast bohaterów Krzyżaków, pomysł i tak by mnie kupił. Do dzieła Sienkiewicza pewnie już nie wrócę, ale do gry zasiądę z przyjemnością.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top
Verified by MonsterInsights