Krew, flaki i jedzonko. Oto opowieść o tym, jak zostałam wikingiem, czyli Valheim – recenzja gry

wyróżniający Valheim recenzja

Na początku było miło, nawet przyjemnie. A potem zrobiło się ciemno i po raz pierwszy dostałam wciry. Recenzja Valheim nie będzie słodka ani urocza. To będzie tekst pełen krwi, flaków i zróżnicowanej diety mojej postaci.

Zaczęło się od… Odyna, a jakże! Ten brodaty, jednooki jegomość przykazał skrzydlatym Walkiriom, by wysyłały dusze największych wojowników do Valheimu, świata-więzienia niegdyś położonego w korzeniach Yggdrasila. Niby spoko, wszystko fajnie, ale tym razem to my jesteśmy tym turbowikingiem, który nawet po śmierci nie zazna ani chwili spokoju. Gdzie moje hektolitry miodu? Gdzie ta chwała i wieczna biba? Jak recenzja Valheim pokaże, sielanki tutaj nie będzie zbyt wiele, pomimo moich usilnych starań. Ale do brzegu, o co w ogóle tutaj chodzi? I czy w tej wielkiej piaskownicy, w którą możemy grać ze swoimi ziomkami, jest jakakolwiek fabuła?

Valheim recenzja gry

Widziałam kruuuuka cieeeeń…

No trochę tak i trochę nie. Zadaniem postaci w grze jest pokonanie potężnych wrogów Wszechojca (yo, padre, nie możesz ty sam tego zrobić?!) i tym samym zapewnienie sobie miejsca w Valhalli. Jestem jeszcze w trakcie tej podróży, ale już teraz wyrobiłam sobie konkretne zdanie o kilku, w moim mniemaniu, najważniejszych rzeczach.

Pierwszych kilka chwil po odpaleniu Valheim to cutscena, podczas której wielki czarnopióry ptak zanosi moją postać do tytułowej krainy i upuszcza prosto w środek kamiennego kręgu. Bardzo mrocznie, ale szalonych kultystów nie uświadczyłam. Tak czy siak, spotkałam tam dwa słynne kruki: Huginna i Muninna, które zapoznały mnie z początkowymi mechanikami. A dalej poszło całkiem samo, prawie. Od pierwszych zjedzonych malin i kamiennego toporka aż po solidną zbroję, miecz z czarnego metalu, drakkar (raczej tratwę, ale ćśśś) i walkę z olbrzymim szkieletem.

Jednym toporkiem drakkara nie zbudujesz

Mimo iż fabuła nie jest tutaj zbyt mocno zarysowana, tak jednak trzeba mieć ją na uwadze. Jasne, można sobie biegać po świecie i marudzić, że co chwilę dostajemy wpierdziel od coraz silniejszych stworów, ale jeśli zależy nam na lepszym sprzęcie, musimy zdobyć środki pozwalające go wytworzyć. Nim jednak dotrzemy do tego momentu, konstruujemy broń i narzędzia z tego, co znajdziemy na ziemi lub zbierzemy z ciał upolowanych zwierząt/przeciwników. A gdy już mamy w rękach ten niezbyt imponująco wyglądający łuk z gałęzi lub krzemienny toporek, możemy ruszać na jelonki i pierwszego rogatego bossa.

Poroże Eikthyra posłuży nam do wykonania pierwszego kilofu i tym samym rozpocznie się nasza podróż w cudowny (tylko, że nie) świat metalurgii. To właśnie taszcząc miedź, mój nieodłączny Edżi Wajking, który gra ze mną we wszystkie survivalopodobne produkcje, prawie się utopił. A potem próbowaliśmy zbudować most. Valheim zapewnia niezapomniane wrażenia z budowania takich konstrukcji. Można je porównać chyba tylko do frustracji układania domku z kart… podczas trzęsienia ziemi.

Pro tip – nie próbujcie tego w domu. W obecności dorosłych też nie.

A po ubiciu jelonka zbudowałam nam dom, dwa, czy tam siedem

Jeśli czytaliście moje poprzednie recenzje (np. o moim ulubionym survivalu Green Hell), doskonale wiecie, że kocham budować domy. Wiadomym więc było, że i tutaj zaprzęgnę Edżi Wajkinga do wycinania sporych połaci lasu (uwaga na spadające drzewo, ponieważ może Was zabić albo strącić inne drzewo i wtedy przynieść śmierć, potwierdzamy, nie polecamy), żebym mogła postawić dla nas longhouse. Problem polegał na tym, że kamienny toporek radził sobie tylko z bukiem i jodłą, które tak czy siak dawały nam podstawowy rodzaj drewna. Cokolwiek ciekawszego wymagało narzędzi z metalu. Ale wracając do samego budowania…

Nie jest ono najłatwiejsze. W przypadku stawiania wyższych budynków należy pamiętać, że strop musi mieć jakąś formę podparcia, inaczej dosłownie zawali się on nam na głowy. Na szczęście w tym konkretnym przypadku grawitacja nie częstuje nas damage’em. Podobnie jak ta recenzja (mam nadzieję), Valheim umiejętnie balansuje między upierdliwością a przyjemną treścią.

Zabudowania

Wraz ze wzrostem liczby dostępnych materiałów zbudujemy znacznie więcej zarówno ciekawych konstrukcji, jak i ozdobnych elementów. Począwszy od ekskluzywnego jacuzzi, przez własny piec do chleba i kolekcję lśniących garnków, a na kryształowych ścianach kończąc, możemy naszej postaci zapewnić życie na poziomie, którego my nigdy w Polsce nie doświadczymy.

Można być wege, ale po co?

Ustalmy jedno – kuchnia wegańska jest spoko, ale w Valheim białko jest głównie zwierzęce. Więc aby mieć siłę na walkę o przetrwanie, większy pasek życia i staminy, należy polować i gotować z tego, co się przytacha do swojej skromnej chałupy. Ostatni dodatek Hearth & Home zmienił system bonusów płynących z pożywienia. Rozszerzył też sam jadłospis, dzięki czemu groźny wiking może mieć całkiem zróżnicowaną dietę. I to bez stania w kolejkach. Jeśli pojawi się kiedyś książka kucharska na bazie przepisów z Valheim, jej recenzja też się tu pojawi.

To, co się nie zmieniło, to pojemność żołądka naszego bohatera. Wciąż może on odczuwać cudowne efekty zjedzenia maksymalnie trzech posiłków, niezależnie od tego czy to stek, zbłąkany podgrzybek czy garść malin znalezionych gdzieś po drodze. Elementem mikrozarządzania jest dobór jedzenia w zależności do tego, czy chcemy mieć większy pasek staminy, czy zdrowia.

Także sami widzicie, urozmaicona dieta to podstawa przetrwania. Nawet w życiu po śmierci, którego nie możemy skończyć poprzez bestialskie głodzenie postaci. Bo jest martwa. A gra bez bonusów płynących z pożywienia będzie jednak znacznie trudniejsza.

No, machaj tym toporem!

Walka to nieodłączny element życia prawdziwego wikinga. Po śmierci też się pojawia (nie zapominajmy, że Valheim to forma zaświatów). Szukając kogoś lub czegoś, w czym można by zatopić swój topór, nasza postać wędruje po przeróżnych biomach, może także zagłębić się w podziemne grobowce, błędnie przetłumaczone na kurhany.

Sam system walki jest prosty, aczkolwiek stanowi pewne wyzwanie. Głównie przez balans staminy (która znika bardzo szybko) oraz limit obrażeń, które jesteśmy w stanie zablokować tarczą. Walka w ciasnych korytarzach grobowców nie należy do łatwych i przyjemnych, niemniej hasając po łąkach, można bez problemu wodzić większość przeciwników za nos, kiedy towarzysz gry zasypuje ich strzałami. W Valheim znajdziemy też mechanikę perfekcyjnego bloku, którego wykonanie wytrąca przeciwnika z równowagi i otwiera go na ciosy krytyczne. Same krytyki można zadawać, atakując z ukrycia albo trafiając przeciwnika w czuły punkt.

Valheim, ja i tratwa

Moje wrażenia z Valheim są takie, że nienawidzę pływać tratwą, ale…

Poza tym w trakcie gry bawię się naprawdę przednio. Edżi Wajking też raczej nie narzeka, chyba że znowu jakiś szkieletor z gwiazdką walnie go za mocno. Grzecznie dostarcza mi tony drewna do budowania kolejnej palisady odgradzającej nas od atakujących stworów. A te ataki co jakiś czas się zdarzają, przed bardziej zmasowanymi ostrzega nas sama gra, dając czas na uzupełnienie strzał i przywdzianie mocniejszego pancerza.

No dobra, walka walką, ale i tak najbardziej lubiłam budować. Nie będzie zaskoczeniem dla nikogo, gdy w swoim czasie podzielę się screenami mojej własnej osady i pól cebuli mogących zawstydzić nawet najbardziej zatwardziałego patriotę. Mam nadzieję, że deweloperzy nieustannie będą dodawali tak ciekawy kontent, bo to nie grafika (jakkolwiek przyjemna dla oka) jest ważna, ale radość płynąca z postawienia kolejnego domu.

Sam Valheim (co, mam nadzieję, oddała ta recenzja) mimo tych flaków na początku, jest bardzo relaksującą grą. Jasne, czasem zdarzy się umrzeć i utracić swój ekwipunek, po który trzeba potem drałować, ale poza tym sympatyczna oprawa graficzna i czilowa muzyczka w tle sprawiają, że człowiek z największą przyjemnością hasa sobie po tym bajkowym świecie, niemal całkiem zapominając, że jest ono swego rodzaju więzieniem dla postaci.

Za kluczyk bardzo dziękuję agencji Swipe Right PR.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top