Wyruszamy w niebezpieczną wyprawę na samo dno oceanu. Hidden Deep – recenzja klimatycznego thrillera pełnego tajemnic.
Akcja gry Hidden Deep dzieje się w, delikatnie mówiąc, mało przyjaznym miejscu. Mianowicie trafiamy pod ziemię, ponad półtora kilometra pod dnem oceanu. Grupa naukowców, która przeprowadzała tam badania, natknęła się na niepokojące anomalie. Prace szły w dobrym kierunku, gdy nagle kontakt z bazą się urwał. Zadaniem gracza jest pokierowanie ekipą ratunkową i ustalenie co tak naprawdę się wydarzyło. Ciekawi Was, co dalej? Poniższa recenzja Hidden Deep powinna odpowiedzieć na Wasze pytania, przynajmniej częściowo.
Na morza dnie
W grze Hidden Deep przyjdzie nam kierować kilkoma postaciami. Założyłam, że każda z nich będzie miała swój własny zestaw mechanik i umiejętności, ułatwiających eksplorację podziemi. Mnie udało się zagrać dwoma bohaterami, przełączając się co jakiś czas między nimi. Jednak większość czasu spędziłam z pierwszym o imieniu Murphy. Miał on w swoim arsenale kilka przydatnych gadżetów.
W przemierzaniu tuneli bardzo pomocna okazała się linka z hakiem. Ów hak należało wystrzelić, by przyczepił się do kamiennej ściany, po czym zacząć działać. Tutaj zakres ruchów jest całkiem podstawowy – po linie możemy szybko zjechać w dół, wspiąć się błyskawicznie do góry albo bujając się niczym Tarzan przeskoczyć przez przepaść.
W eksploracji tajemniczych lokacji Hidden Deep niezawodny jest również skaner w kształcie kuli. Możemy nim zdalnie sterować przez kilkanaście sekund i w tym czasie poznawać zakamarki, które do tej pory były poza zasięgiem wzroku. Skaner często oszczędzał czas, odkrywając ślepe zaułki, w których nie znajdowało się nic ciekawego. Do eksploracji podziemi przydaje się również inny skaner. Badamy nim podłoże wyszukując pustych miejsc. Gdy takowe znajdziemy, przychodzi czas na ładunki wybuchowe i w ten sposób torujemy sobie drogę do głębszych części mapy.
Jednak tym co zapewni graczowi przetrwanie w nieprzyjaznym świecie Hidden Deep (a wszystko, co udało mi się odkryć, ta recenzja zawiera) zdecydowanie jest broń. Przygodę zaczynamy z pistoletem, chociaż zapewne kolejne postaci mogą posiadać inny arsenał (tak jak napotkany na mojej drodze inżynier z karabinem). Korzystając z pistoletu postać porusza się wolniej, za to latarka przyczepiona do spluwy daje dużo lepsze pole widzenia. Warto mieć to na uwadze, zwłaszcza przemierzając wyjątkowo podejrzane części mapy.
Coś na wzór Beksiński plus Giger
Twórcy Hidden Deep przyznają się do czerpania inspiracji z takich tekstów kultury jak seria gier Half-Life, film Coś Johna Carpentera czy kultowy Obcy. Ta inspiracja jest w istocie widoczna na pierwszy rzut oka. Gra buduje swój klimat klaustrofobicznymi, mrocznymi lokacjami. Latarka, nawet ta przy pistolecie, daje malutko światła, więc każdy krok w gęstą ciemność przyprawia o gęsią skórkę. Najgorszymi momentami są te, kiedy przeczołgujemy się przez wąskie przesmyki niezdolni do korzystania z broni, niepewni tego co znajdziemy po drugiej stronie.
Sam wygląd jaskiń i tuneli bywa bardzo niepokojący. Gdzieniegdzie można natknąć się na spore plamy krwi, a ściany porastają czerwone pnącza przypominające naczynia krwionośne. Dodatkowo od czasu do czasu zostajemy uraczeni krótkim trzęsieniem ziemi. To jednak pestka w porównaniu ze stworami, na które możemy się natknąć w mrocznych podziemiach. Najczęściej wędrówki będą zakłócać małe, czerwone fruwające potwory, wydające z siebie nieludzki, przyszywający ryk. Nierzadko towarzyszą im pełzające robale, które chętnie pokąsają nas po kostkach. Hidden Deep jest tak dobrze udźwiękowione, że owe potwory łatwo usłyszeć i zawczasu przygotować się na starcie z nimi.
John Carpenter byłby dumny
Z kolei dźwięki, które wywołują potwory potrafią przyprawić o gęsią skórkę. Są one nie tyle przerażające, co po prostu obrzydliwe. Mokre odgłosy pełzania sprawiają, że człowiek chce jak najszybciej uciec z tego nieprzyjaznego miejsca. Niestety nie tylko osoba grająca zwróci uwagę na hałasy. Odgłosy, które wydajemy lubią przyciągać przeciwników. Gra informuje, że stwory najszybciej przyciąga strzelanie w ściany. A dotyczy to nie tylko pistoletu, ale również linki z hakiem, więc gdy chcemy zjechać sobie po linie, musimy liczyć się z niechcianym spotkaniem.
Warto również dokładnie rozglądać się wokół siebie. Z niepozornych kopców potrafi wysunąć się macka i udusić delikwenta na śmierć. Tego nieprzyjemnego losu na szczęście da się uniknąć i mackę postrzelić, ale niepokój zostaje. Bardzo doceniam w Hidden Deep fakt, że straszenie gracza nie odbywa się przy pomocy tanich sztuczek. Wrzucenie sporej dawki jump scare’ów wydawałoby się najprostszą opcją, ale twórcy nie poszli na łatwiznę. Hidden Deep najbardziej niepokoi gęstą atmosferą i przytłaczającym poczuciem samotności, którego nie pozbędziemy się nawet po spotkaniu z innymi bohaterami.
Śmierć na tysiąc sposobów
Średni poziom trudności, na którym grałam w demo Hidden Deep pozwala graczowi na jedynie kilkanaście śmierci. Gdy przekroczymy tę liczbę zgonów – misję trzeba zaczynać od nowa. Przyznam, że jest to ciekawa mechanika, wymagająca od grającej osoby ostrożności i racjonalnego podejmowania kolejnych kroków. Niestety w praktyce umieranie w Hidden Deep bywało frustrujące. A w kalendarz można kopnąć na kilka przeróżnych sposobów. Najprościej oczywiście przegrać starcie z jednym z czyhających w podziemiach potworów. Jeśli nie porwie nas wyskakująca znienacka macka, to dobiją robale i fruwające stwory.
W Hidden Deep nie znalazłam opcji ataku wręcz, więc jeśli skończy się amunicja nasza postać staje się zupełnie bezbronna. To wydaje mi się nie tylko frustrujące, ale i nielogicznie. Może się nie znam, ale wyprowadzenie nawet koślawego ciosu jest raczej prostsze niż posługiwanie się bronią palną. Jest to chyba przypadłość tego gatunku, bo kilka lat temu brak tej mechaniki irytował mnie przykładowo w grze Alan Wake.
Niestety przeżycie walki ze stworami nie oznacza, że nie musimy się już niczym martwić. W Hidden Deep naszym największym wrogiem jest ciemność i kryjące się za nią przepaście. Trzeba uważać korzystając z liny, bo za mocne rozbujanie się może skutkować rozkwaszeniem się spektakularnie na ścianie. Niemal karykaturalnie krwawa śmierć czeka nas również po upadku z wysokości. Zazwyczaj jest to zrozumiałe, ale gdy widziałam jak wyszkolony, dorosły facet zamienia się w czerwoną plamę po upadku z jakiś dwóch metrów, to zaczęłam się zastanawiać czy ktoś nie przesadził z „realizmem”.
Dla lubiących się bać
Gra Hidden Deep zdecydowanie ma ogromny potencjał. Twórcom już na poziomie wersji alpha udało się stworzyć klimatyczny thriller oparty na prostym, ale intrygującym pomyśle. Mam nadzieję, że fabuła nie pójdzie w oklepane motywy, znane już z podobnych tekstów kultury, a da nam nietuzinkową historię. Poprawiłabym jedynie grafikę, której na razie brak głębi i detali czy dopracowała niektóre mechaniki. Jednak już wersja demonstracyjna Hidden Deep zrobiła na mnie dobre wrażenie (mam nadzieję, że recenzja to oddała) i trzymam kciuki za sukces twórców.
Podczas Festiwalu Gier Steam zagrałyśmy także w inne tytuły. Sprawdźcie nasze recenzje takich gier jak The Parrot That Summons Demons, Potion Craft czy The Gardner and the Wild Vines.