O tym, jak ciekawość zabiła kota, a satysfakcja go wskrzesiła. Inspector Waffles – recenzja gry

Inspector Waffles – recenzja – screen z gry, Waffles i jego partner pies przed budką z hot dogami

Jest północ. Inspector Waffles siedzi w swoim małym, czerwonym autku, jedzie na miejsce zbrodni i narzeka na parszywe życie, ja zaś siedzę (również w środku nocy) i klikam jak szalona – tak powstaje ta oto recenzja.

Gdy pojawia się pikselowa gra 2D, w której mamy trochę zbrodni, dużo detektywistycznej roboty i antropomorfizowane zwierzęta, jestem pierwsza w kolejce. Szczególnie jeśli wspomniana pozycja choć trochę przypomina Backbone, którego demo już opisywałam. Co więcej, szop detektyw o imieniu Howard, główny bohater wspomnianej produkcji studia EggNut, gościnnie pojawia się na chwilę w jednej lokacji. Inspector Waffles, o którym opowie Wam ta recenzja, jest wprawdzie trochę mniej w typie noir niż Backbone, natomiast atmosferę ma również przednią.

Inspector Waffles - recenzja - screen z gry, szop detektyw Howard z Backbone

Gra jest point-and-clickiem. Składa się z licznych plansz – pokojów, ulic itd. – które zwiedzamy, poruszając się Wafflesem i szukając wskazówek oraz tego, co ukryte. Postacie nie są dubbingowane, za to cały czas, gdy musimy przeklikiwać się przez dialogi, przygrywa nam klimatyczna muzyka. Waffles nosi ze sobą plecak oraz notatnik. Do plecaka może chować rzeczy, które przydają się na różnych etapach gry (czasem trzeba będzie je ze sobą połączyć albo coś komuś dać), natomiast w notatniku pojawiają się wskazówki, których możemy używać przy rozmowach z innymi postaciami – przede wszystkim przy przepytywaniu świadków i zdawaniu sprawozdań szefowi.

Inspector Waffles - recenzja – Waffles jako CatGyver

Zawsze można prosić o pomoc mamę – to takie koło ratunkowe. Numer do niej mamy zapisany w notatkach. Niestety za każdym razem trzeba przeklikać tę samą rozmowę między matką a synkiem („Wpadniesz na obiadek? Kupię twoje ulubione jedzonko! Mamo, nie jestem już małym kotkiem! Dla mnie zawsze będziesz, synusiu”). Są to zwyczajne wskazówki, tylko że obudowane fabułą. Z łatwością mogą naprowadzić nas na właściwy trop, jeśli wpadniemy w impas. Poza tym w pewnym momencie gra nam wypomina, ile razy poprosiliśmy kocią mamę o pomoc, jednak nie idą za tym żadne większe konsekwencje.

Inspector Waffles – recenzja – notatka od mamy

Klisza na kliszy

Zmęczony życiem policjant ochlejmorda obwinia się o wiele rzeczy. Jego partner został okaleczony i z trudem dochodzi do siebie. Czy mógł go uratować? To nie ma znaczenia. W głowie Wafflesa to on jest głównym winowajcą. Do tego nie jest zbytnio rozmiłowany w swojej pracy detektywa, ale coś wewnętrznie zmusza go do rozwiązywania zagadek. Satysfakcja? Głęboko zakorzeniona praworządność? Nie wiadomo. Na pewno jest bardzo zblazowany, jeszcze bardziej cyniczny… i uwielbia upijać się zimnym mleczkiem.

Inspector Waffles - recenzja - Waffles jedzie w nocy badać sprawę zabójstwa

Już od pierwszych scen gry Inspector Waffles można zauważyć parę ciekawostek, ta recenzja jest pomyślana przeze mnie tak, żeby je uszeregować w kilka kategorii. Przede wszystkim w grze jest dużo klisz – jak sami mogliście się zorientować po poprzednim akapicie. Waffles przeżywa typowy kryzys wieku średniego i przeżywa go w klimacie noir. W jego skład wchodzą: poczucie winy, frustracje związane z niekompetencją szefa, który woli sączyć milkshake’a niż pracować, niezrozumienie przez (ach) cały świat, nowy, pogardzany i prostolinijny partner…

Inspector Waffles – recenzja - Patches, milkshake

Jednak te klisze wcale nie przeszkadzają w odbiorze i nie rażą. Wręcz przeciwnie – świetnie się bawiłam, szukając kolejnych. Odniosłam wrażenie, że konwencja była taka, aby upakować ich jak najwięcej bez strat na charakterach postaci. Te ostatnie są więc mocno sztampowe, ale zawsze mają jakąś cechę przełamującą. A więc główny bohater jest skłonny do weryfikacji swoich przekonań, szef niedorajda zaczyna widzieć swoje wady, a typowy informatyk jest wyrwany ze swojej jaskini i widzimy, jak sobie radzi ze światem zewnętrznym. Takie zabiegi nie dość, że utrzymują uwagę gracza, to jeszcze sprawiają, że pozycja jest o wiele śmieszniejsza.

Inspector Waffles boi się ogórka

Pikselowy humor

O grafice nie da się dużo powiedzieć – jest rozkosznie pikselowa. To czasem nie ułatwia zadania, bo gdy na przykład należy znaleźć klucz ukryty we framudze okiennej, to trzeba się mocno naszukać, bo nie odróżnia się on niemal niczym od dziury w ścianie po drugiej stronie okna. Między rozdziałami są za to piękne, zupełnie niepikselowe cutscenki, które doskonale uzupełniają klimat gry. W tym samym stylu zrobione jest główne menu.

Inspector Waffles napis początkowy

Jednak moim absolutnym faworytem w tej grze jest humor. Twórcy oparli go na śmiesznych nawiązaniach do naszego świata. Zamordowany został producent pudełek (koty są rozmarzone za każdym razem, gdy ktoś go wspomina). Detektyw dochodzi do wniosku, że ofiara musiała być martwa, gdy wypadła z okna, bo inaczej z łatwością wylądowałaby na czterech łapach. Uwarunkowany do mordowania na dźwięk dzwonka pies, którego znajdujemy w cukierni, ma na imię Pavlow. Znajdujemy też książkę o tytule The Great Catsby.

Inspector Waffles - recenzja - The Great Catsby

Kto czytał moją recenzję Immortals Fenyx Rising, ten wie, że bardzo lubię wszelkie autotematyczne zabiegi w grach. Dlatego ucieszyłam się, kiedy Patches, kot wprowadzający mnie w sprawę i jednocześnie szef Wafflesa (ten głupawy), powiedział mi, żebym kliknęła coś prawym przyciskiem myszy i że nie do końca wie, co to znaczy. Zupełnie jakby jakaś nieznajoma siła kazała mu to powiedzieć…

Inspector Waffles- recenzja - screen z gry, Patches mówi o prawym przycisku (right click)

Antropomorfizowana groteska

Śmiesznym i groteskowym zabiegiem jest też pozostawienie „ludzkim” zwierzętom niektórych zwierzęcych instynktów, na przykład pies z dyplomem uniwersyteckim po znalezieniu tajnej skrytki wymaga nagrody, a kot z trudnością powstrzymuje się od zrzucenia antycznej wazy ze stolika. No i upija się mlekiem, nie zapominajmy o tym.

Inspector Waffles - recenzja - piesPavlov

Im dalej w fabułę, tym dziwniej zaczyna się robić – wiele tropów prowadzi donikąd i mimo że gra jest liniowa, co chwilę zaskakuje do tego stopnia, że nie można się nudzić. Oraz, co też wydaje mi się warte wspomnienia, jest przy tym nienachalnie moralizująca. Na przykład w pewnym momencie Wafflesowi śni się olbrzymi dziobak, który wygląda komicznie nawet w świecie gry, ale jednocześnie daje protagoniście całkiem sensowne rady dotyczące jego decyzji życiowych.

No właśnie, podczas rozgrywki moje wrażenia były takie, że Inspector Waffles jest bardzo mocno liniowy, bez jakiejś szczególnej dodatkowej zawartości. Jednak po zakończeniu fabuły i napisach końcowych zajrzałam na platformę GOG Galaxy (grałam dzięki uprzejmości GOG.com). Wierzcie mi albo nie, ale okazało się, że mam odblokowanych tylko 53% osiągnięć! To znaczy, że pominęłam wskazanie i kliknięcie naprawdę wielu rzeczy. Inspector Waffles zaskoczył mnie kolejnym zwrotem akcji, więc chyba nie mam wyboru – recenzja się kończy, a ja idę zagrać jeszcze raz.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top