Ile razy podchodziłyśmy do dema Invincible, jak urocze jest Rin i dlaczego nie lubimy kóz – zobaczcie, co się działo na tegorocznych targach PGA!
W tym roku do Poznania pojechałyśmy mocnym składem. Wybrała się prawie połowa redakcji: Taliya, Liosa, Marqi i Kasika, na sąsiadującym GIC-u była również Etcetera. Czas otwarcia targów wykorzystałyśmy niemal w stu procentach – szczególnie sobota była intensywna, bo byłyśmy od 10 rano niemal do samego zamknięcia. Ograłyśmy mnóstwo różnych gier, wzięłyśmy udział w kilku konkursach (udało się nawet coś wygrać!), poznałyśmy też zatrzęsienie życzliwych osób.
Kasika zupełnie przepadła przy Niezwyciężonym
Zaczynając od końca – połowę pięciogodzinnej podróży powrotnej do Krakowa Kasika spędziła na opisywaniu swoich wrażeń z ogrywania dema gry The Invincible. Druga połowa zeszła na czytaniu książki Lema, na podstawie której wspomniana produkcja powstaje. Takie zorganizowanie czasu mówi chyba samo za siebie – mimo paru problemów technicznych demo okazało się bardzo interesujące.
Udało się też jej ograć House Flippera 2, a także DLC do części pierwszej, czyli Farm Flippera. Miotanie ogniem, aby posprzątać pajęczyny bardzo przypadło jej do gustu, więc poniedziałkowy potargowy wieczór spędziła już pykaniu w pierwszą część na swoim własnym komputerze. Jeśli czujecie się zainteresowani symulatorem sprzątania i robienia remontów, zajrzyjcie do naszego artykułu o 10 powodach, dla których warto zagrać w tę produkcję!
Kasika była na tego typu wydarzeniu po raz pierwszy, więc wykazywała się wielkim entuzjazmem. Większość soboty ciągnęła za sobą balonik z helem i biegała nieco chaotycznie od stoiska do stoiska, nie chcąc niczego przegapić. W efekcie ograła o wiele mniej niż reszta, bo wiadomo, jak się czuje diabeł, gdy się człowiek spieszy… Dopiero w niedzielę udało się na spokojnie posiedzieć dłuższą chwilę między innymi przy wspomnianym już Niezwyciężonym (na stoisku 11 bit studios) oraz przy uroczej metroidvanii RIN: The Last Child (stoisko Space Fox Games).
Marqi ograła 2137 gier
Dobra, może nie aż tyle, ale ponad 10 ich było. W związku z tym, że była na targach pierwszy raz, prawie każde napotkane stoisko z jakąkolwiek grą wywoływało w niej chęć pogrania. W miarę możliwości rozmawiała z developerami o swoich przemyśleniach w związku z ogrywanym tytułem lub truła im, że jeżeli w grze jest piesek, to musi i być możliwość pogłaskania pieska. Ukradła też sporo naklejek, tłumacząc się, że “to dla kolegi, co nie mógł przyjechać”.
Największy zachwyt wzbudziło w Marqi kolorowa platformówka Boti oraz strategia czerpiąca garściami od X-Coma, czyli Homicidal All-Stars. Oba te tytuły bardzo, ale to bardzo się różnią, a jednak ich stoiska były obok siebie i udało się odnaleźć te dwa elementy, które wypełniły serce Marqi radością. A, no i The Invincibl… Ach, The Invincible.

Poza wielką miłością od pierwszego wejrzenia, trafiła też na kilka innych, bardzo przyjemnych gier. Alchemist: The Potion Morger rozbawił swoją przaśnością, House Flipper 2 pozwolił zrozumieć, dlaczego House Flipper to taki hit (pomalowała wszystkie ściany na różowo), The Tenants, czyli takie Simsy, ale bez dbania o czyjąkolwiek fizjologię zaspokoiły potrzebę ustawiania mebelków (Marqi bardzo lubi meble), no i pojawiła się okazja wypróbowania wyczekiwanego remake’u System Shocka.
Chociaż wróciła bardzo zmęczona, tak była jeszcze bardziej zadowolona z całej przygody na PGA. Poza tym każda okazja do integracji z resztą redakcji jest świetna. I zrobiła sobie nawet fotki z cosplayerkami!

Liosa długo poszukiwała czegoś, co ją zachwyci
Liosa, mająca mocno zaburzoną perspektywę po sierpniowym gamescomie 2022, długo nie była w stanie znaleźć dla siebie nic ciekawego na PGA. Podczas gdy w Kolonii co chwila jakaś mniejsza lub większa produkcja przykuwała jej uwagę, tutaj błądziła między stoiskami niczym zagubiona owieczka. Ostatecznie na jej listę życzeń prosto z targów powędrowały tylko dwie gry.
W sobotę kręciła się wokół stoiska Spacewalkers, z ciekawością i lekką nieśmiałością podglądając ciekawie wyglądające Interregnum Chronicles: False Prophet. Miły pan obsługujący budkę (którego Liosa serdecznie pozdrawia!) od razu to zauważył i pośpieszył z wyjaśnieniem, czym dokładnie jest wystawiana przez studio gra. Wreszcie po 19, gdy kolejka już się przerzedziła, zdecydowała się zaatakować i, zanim ktokolwiek zdążył ją powstrzymać, usiadła i zanurzyła się w świecie Fałszywego Proroka. Nie była to co prawda zbyt długa rozgrywka, bo nie posłuchała się mądrzejszych od siebie i użyła crashującej grę umiejętności, ale zaprezentowany system walki i tak zdążył ją wciągnąć. No, i gierka jest podobna do XCOM-a 2 i Wastelanda 3 , więc tym bardziej będzie mieć na nią oko.

Wreszcie, trzeciego dnia targów, postanowiła dać szansę dumnie zajmującej jeden róg stoiska Plaiona grze Floodland. Chociaż survivale i city buildery nie są do końca jej bajką, to szybko przepadła w tym dzikim, popowodziowym świecie. Dość powiedzieć, że odpala grę od razu w dniu premiery i zanurza się w śmieciach i niefiltrowanej wodzie, by poprowadzić swój lud ku nowemu, lepszemu światu.
Ogólnie swoje drugie już PGA Liosa będzie wspominać z rozrzewnieniem. Spędziła świetny czas z równie świetnymi osobami, naśmiała się za wszystkie czasy i do końca nasyciła atmosferą targów growych (starczy jej już chyba do końca roku).
Taliya zdecydowanie nie przepada za kozami
A może nie tyle za kozami, co za prezentowanym na PGA fragmencie Goat Simulator 3, którego recenzja jest już dostępna na naszej stronie. Na szczęście to była zaledwie kropelka w morzu produkcji, które w tym roku zaprezentowano w Poznaniu. W porównaniu z zeszłoroczną, pierwszą popandemiczną, edycją było naprawdę ciekawie. Taliya przyznaje co prawda, że dopiero drugi raz brała udział w PGA i nie wie, jaki rozmach impreza miała przed 2020 rokiem. Niemniej doceniła, że w ciągu ostatniego roku wydarzenie rozrosło się z dwóch do aż sześciu hal (uznając tu hale 7 i 7A oraz 8 i 8A za osobne byty).

Najbardziej spodobała jej się strefa indie, w której twórcy zadbali o dużo różnorodnych i ciekawych tytułów do ogrywania. Ponadto naprawdę postarali się o wizualne dopracowanie stoisk. W tej kategorii na wyróżnienie, nagrodzone zresztą mianem najlepszego stoiska na PGA, zasługuje Render Cube. Studio wystawiało się z grą Medieval Dynasty (wszyscy ją znają, ale i tak jakiś czas temu ją recenzowałyśmy). Zadbali nie tylko o małą wioskę cosplayerską, ale także pokazy tańców z epoki. Zaraz po nim uplasowało się sąsiadujące Infection Free Zone, survivalowy city builder od warszawskiego studia Jutsu Games. Siatka maskująca, stół z europalet i ubiór opiekunów stoiska dostosowany do klimatu gry zrobiły tutaj nie lada robotę.
Wracając jednak na moment do tematu samych gier, Taliya spróbowała swoich sił także w przygodowej platformówce RIN: The Last Child (w chwili pisania tej relacji na Steamie dostępne jest demo). Nie da się ukryć, że od razu w niej przepadła, mimo że gra wymagała obsługi tak nielubianego przez Naczelną pada. Spoza strefy indyków jej uwagę przykuło także A Plague Tale: Requiem, którego premiera odbędzie się już 18 października. Na jej nieszczęście, gra spodobała jej się na tyle, że od razu dołożyła obie części do wciąż rosnącej kupki wstydu.
Pokaż mi swoje towary
Nie zabrakło, oczywiście, hali z gadżetami. Królowała tematyka anime, a więc i akcesoriów związanych głównie z Genshin Impact i serią Final Fantasy. Na niektórych stoiskach można było trafić na pluszowe Pokemony w całkiem niezłych cenach (Taliya niemal zabrała jednego do domu). Wzrok, podobnie jak na gamescomie, przykuwały jednak body pillows z ledwo ubranymi postaciami kobiecymi. Wśród nich, co prawda, trafiły się pojedyncze męskie, w tym roznegliżowany Geralt. Wciąż jednak wizerunki w takiej formie można uznać za dość uprzedmiatawiające. Stąd też nie skusiłyśmy się nawet na wiedźmina z gołą klatą.

Poza grami na wielu stoiskach dało się znaleźć różne mystery boksy, czyli torby i kartonowe pudełka z tajemniczą zawartością. Oczywiście, wszędzie zarzekano się, że wartość boksów przewyższa ich cenę o minimum 20-30 zł. Postanowiłyśmy to zweryfikować na przykładzie wiedźmińskiej niespodzianki. Wniosek? Nie było warto. Kubek z nadrukiem kiepskiej jakości, podkładka z dziwnym połączeniem loga Wiedźmina z klimatem Cyberpunka 2077, a do tego brelok z Geraltem w stylistyce anime.
W sąsiedztwie znajdowała się hala z jedzeniem i food truckami. Przyznajemy jednak, że znacznie bardziej opłacało się wziąć własny prowiant. Butelka Ice Tea kosztowała 7 zł, rożek frytek belgijskich 17 zł. Zaś ceny zapiekanek czy hot-dogów rozpoczynały się od 30 złotych i szły w górę w zależności od wariantu. Zdzierstwo to mało powiedziane. Ciężko jednak nie dojść do wniosku, że Międzynarodowe Targi Poznańskie same się do tej drożyzny przyczyniły. Jeśli bowiem weszliście już danego dnia na targi i postanowiliście wyskoczyć na pizzę do pobliskiej galerii, to nie mogliście już ponownie wejść na ich teren. Regularne bilety uprawniały bowiem jedynie do pojedynczego wejścia w ciągu danego dnia imprezy.

Grajmerki na PGA, czyli kilka słów podsumowania
Poznań Game Arena 2022 dobiegło końca. Zrobiłyśmy kilkadziesiąt tysięcy kroków, zjadłyśmy darmowe sushi, bo dostawca spóźnił się trzy godziny, ale przede wszystkim spędziłyśmy czas razem. Mocno cenimy takie wydarzenia za to, że dają nam pretekst i okazję do spotkania i zabawy przy tym, co wszystkie lubimy. Uwielbiamy także rozmowy z deweloperami, a ci mocno nas zaskoczyli. Wszystkim, którzy czytają naszą relację i z którymi miałyśmy okazję spędzić chwilę w trakcie targów, ogromnie dziękujemy. Mamy nadzieję, że widzimy się za rok!
Jeśli interesują Was podobne wydarzenia, koniecznie zajrzyjcie do relacji z tegorocznego gamescomu oraz z towarzyszącego mu devcomu. A my? Po paru dniach emocje już powoli opadają, ale zapewniamy Was, że na pewno do Poznania wrócimy!



